piątek, 27 kwietnia 2012

PLACKI ZIEMNIACZANE Z KOZIM SEREM Z PIEKARNIKA



Wszystkim dookoła coś dolega. Jednemu strzyka w kręgosłupie, drugiemu serce za szybko bije, trzeciemu hemoglobina spadła. Co się tu dzieje? Ja wiem jedno. Najlepszym lekarstwem na wszystko jest dobre jedzenie. Mój wczorajszy gość ostatnio toczy walkę z cholesterolem. By go uzdrowić, przynajmniej tak psychicznie, zaserwowałam placki ziemniaczane, za którymi wiem, że przepada. No ale, że chorowitek smażonego jeść nie może to były pieczone - bez grama tłuszczu! Żeby je jeszcze bardziej "uzdrowić" dodałam odrobinę otrębów, a sól zredukowałam do minimum. No ale nie ma co przesadzać i odmawiać sobie wszystkiego co dobre więc pozwoliliśmy sobie na dodatek koziego sera pleśniowego. Gość po terapii plackowej opuścił lokal z ogromnym uśmiechem na twarzy ;)

Składniki:

1 kg ziemniaków (ok. 15 sztuk)
4 niewielkie cebule
3 jajka
2 łyżki mąki
2 łyżki otrębów pszennych
kozi ser pleśniowy
sól, pieprz, chilli, bazylia

Już jakiś czas temu odkryłam, że placki ziemniaczane zamiast smażyć można piec. Przyznaję, że smak nie jest ten sam, no ale chyba już wszyscy przywykli do tego, że zawsze jest coś za coś, np. mniej kalorii za zmianę smaku. Wcale nie oznacza to, że smak jest gorszy. On jest po prostu inny i niestety (lub stety) też uzależniający.
Ścieranie ziemniaków na tej specjalnej tarce to już dla mnie prehistoria. Teraz robię to na normalnej tarce o grubych oczkach, więc idzie bardzo szybko. Na tej samej tarce ścieram cebulę. Wszystko razem zajmuje dosłownie kilka minut.
Do startych ziemniaków i cebuli wbiłam jajka. Mój gość pozwolił mi dodać tylko dwa, ale gdy wyszedł na chwilę z kuchni, dodałam jeszcze jedno, bo wcześniej masa była zbyt sucha. Doprawiłam całość odrobiną soli, pieprzem i chilli, dodałam mąkę i otręby pszenne i wszystko razem dokładnie wymieszałam. Po upieczeniu placków otręby są zupełnie niewyczuwalne więc dlaczego by nie przemycić w plackach odrobiny cennego błonnika. Moje były nawet ekologiczne :)
Łyżką nałożyłam niewielkie placki. Koniecznie potrzebny jest papier do pieczenia. Bez niego placki nie odejdą od blachy. Na każdym placku położyłam plaster sera pleśniowego i posypałam bazylią.
Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 20-25 minut. Placki mają się przyrumienić.
Rach - ciach - ciach i zjedliśmy trzy blachy. Nawet nie wiem kiedy. Początkowo wydawało mi się, że ta porcja wystarczy przynajmniej dla połowy pułku, a tymczasem opędzlowaliśmy ją we dwójkę. Pewnie dlatego, że były takie pyszne ;)
Powodzenia i smacznego!




czwartek, 26 kwietnia 2012

CUKINIOWE ZAWIJASKI Z KURCZAKIEM



Jak nie mam za dużo czasu i nie chce mi się robić czegoś skomplikowanego, ale nie chcę rezygnować ze wszystkiego i potrawa ma być efektowna, to robię te cukiniowe zawijaski. Bo skoro to nie wyszukane składniki będą pieściły podniebienie, a raczej wygląd oko, to jest to właśnie to. Kurczak zawsze się sprawdza. Trzeba go tylko odpowiednio podrasować czosnkiem, chilli i ziołami.

Składniki:

podwójna pierś z kurczaka
cukinia
3 niewielkie cebule
4 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
sól, pieprz, chilli, zioła prowansalskie

Każdy sobie z tym poradzi. Nie ma możliwości żeby się nie udało. Nawet osobie, która potrafi przypalić wodę na herbatę ta potrawa z pewnością się uda.
Zaczynamy od nagrzania piekarnika do 180 C.
3-4 łyżki oliwy z oliwek mieszamy z wyciśniętym przez praskę czosnkiem, ziołami prowansalskimi, chilli, solą i pieprzem. W sumie dobór przypraw może być dowolny. Ja uwielbiam czosnek i bardzo dużo używam  go w kuchni. A zioła prowansalskie jakoś tak pasują mi do cukinii i kury. Chilli to u mnie składnik podstawowy. Dodaję je prawie do każdej potrawy i to w dużych ilościach.
Kurczaka kroimy w dużą kostkę, cebulę na ćwiartki, a cukinię w cienkie plastry. Ja robię to zawsze za pomocą obieraczki do warzyw. Są wtedy idealnej grubości i łatwo się je zwija.
Wszystko razem polewamy oliwą z ziołami i czosnkiem i nacieramy tak, by wszystkie składniki były pokryte oliwą i ziołami. Następnie plastrami cukinii owijamy kawałki kurczaka, układamy w naczyniu do zapiekania razem z kawałkami cebuli i wstawiamy do piekarnika na około 35 minut.
Podajemy z czym dusza zapragnie - ziemniakami, ryżem, kuskusem, kaszą - i obowiązkowo z jakąś fajną zieloną sałatą. Powodzenia i smacznego!









środa, 25 kwietnia 2012

CIASTO ORZECHOWO-ŚLIWKOWE


Już dawno żadna potrawa tak mi nie przypasowała jak ta mieszanka orzechów włoskich, śliwek i nuty kwaskowego lukru. To ciasto jest dla mnie jednym z najmilszych wspomnień minionej Wielkanocy. I to nie tylko za sprawą wspomnianego smaku ale także przez frajdę jaką sprawiło mnie i mojej siostrze jego przygotowanie. Było wesoło i to bardzo. M. nie obrażaj się ale podtrzymuję moją opinię, że Ty powinnaś zostać w sekcji dekoracji stołu, a sekcję kulinarną ogarniamy ja i mama. Hihihi!

Składniki:

400 g mąki pszennej
150 g brązowego cukru
250 g mielonych orzechów włoskich
250 g masła
1 łyżka kakao
1 łyżka mielonego cynamonu
1 łyżka mieszanki przypraw korzennych
1 jajko
2 łyżki wódki
słoik śliwkowej marmolady
100 g suszonych śliwek kalifornijskich
1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
masło do wysmarowania formy

Lukier:

sok z cytryny
cukier puder


Lista składników jest dosyć długa ale zapewniam, że wszystko jest doskonale wyważone i świetnie się uzupełnia. Dosyć późnym wieczorem zabrałyśmy się do pieczenia tego ciasta. Ostatnio rzadko wspólnie gotujemy i zapomniałam już jakimi wariatkami potrafimy być. Ja odważałam składniki, siekałam orzechy a M. zajęła się mieszaniem składników (suchych). W jednej misce wymieszała dokładnie mąkę, cukier, mielone orzechy, cynamon, kakao i przyprawy korzenne i usypała na stolnicy śliczny kopczyk. Jestem pewna, że  tylko dlatego tak dobrze smakowało ;). Ależ ona to pięknie mieszała, ręce miała brudne po łokcie i łatwo się domyślić, że mączna mgiełka pojawiła się w całej kuchni. Zagniatanie ciasta  to już wyższa filozofia i dlatego była to moja działka. Do suchych składników dodałyśmy posiekane masło, M. wbiła jajko bo moje ręce były już "umaślone" i odmierzyła dwie łyżki wódki do ciasta i po kielichu w gardło ;)
Z dokładnie wyrobionego ciasta 1/4 zawinęłam w folię i wstawiłam na chwilę do zamrażalnika. Pozostałym ciastem wylepiłyśmy wysmarowaną masłem tortownicę - dno i boki. Można też użyć prostokątnej formy.
Na ciasto nałożyłyśmy śliwkową marmoladę. Normalnie musiałam wyrywać ją siostrze z rąk bo po otwarciu słoika okazało się jak to ona ją uwielbia! Nie wiedziałam, że taki z niej marmoladożerca!
Marmoladę posypałyśmy posiekanymi kawałkami suszonych śliwek i połową siekanych orzechów. Nasze śliwki były miękkie. Odradzam dodawanie za bardzo wysuszonych i twardych śliwek.
Długo nie mogłyśmy zdecydować się czy z pozostałego ciasta zrobić na wierzchu kratkę czy kruszonkę. Wygrała kruszonka. Przekonało nas to, że lepiej komponuje się z lukrem. Tak więc zrobiłyśmy kruszonkę, powtykałyśmy jeszcze na powierzchni kawałeczki śliwek i kawałki orzechów i wstawiłyśmy do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 30 minut. Jak je wyjęłyśmy z piekarnika to piszczałyśmy z zachwytu. Całą rodzinę wezwałyśmy do kuchni by podziwiała nasze cisto. Byłyśmy dumne jak pawie bo na wszystkich twarzach wymalowany był zachwyt!
Gdy ciasto wystygło polałyśmy je cytrynowym lukrem. Sok z cytryny wymieszałyśmy z cukrem pudrem. Nie jestem w stanie powiedzieć ile pudru dodałyśmy, w każdym razie lukier powinien być dosyć gęsty bo inaczej spłynie z ciasta i zniknie. Ale było zabawnie!
Powodzenia i smacznego!





wtorek, 24 kwietnia 2012

FRITTATA CZTERY SERY Z BROKUŁAMI I ORZECHAMI WŁOSKIMI


Ostatnia zaproponowana przeze mnie frittata cieszyła się ogromnym powodzeniem, dlatego mam kolejną propozycję. No cóż baza jest ta sama - jajka i brokuły. Dla mnie para idealna. Ale w tej jest jeden składnik, którego pewnie niewielu się spodziewa. Uwierzcie mi, że orzechy włoskie, delikatnie podpieczone idealnie podkreślają smaki serów. Wiem jak wszyscy lubią te szybkie przepisy ;)

Składniki:

8 jajek
1 brokuł
100g sera pleśniowego złocistego Lazura
100g wędzonej rolady ustrzyckiej
1 camembert
100g sera gouda
garść orzechów włoskich
sól, pieprz, zioła prowansalskie
oliwa do natłuszczenia formy

Skoro za pierwszym razem poszło łatwo to teraz już nawet z zamkniętymi oczami można zrobić taką frittatę.
Brokuła standardowo należy podzielić na mniejsze różyczki i obgotować w osolonej wodzie. Po odcedzeniu układamy go w natłuszczonym naczyniu do zapiekania. Wszystkie gatunki sera kroimy w niewielkie kawałeczki. Tu zdradzę Wam skąd u mnie akurat taki dobór serów. W myśl zasady, że jedzenia nie można marnować a już na pewno nie można marnować pysznych serów, znalazły się w mojej frittacie dlatego, że na imprezie dnia poprzedniego, w postaci deski serów, nie znalazły wzięcia do ostatniego okruszka. I całe szczęście :) W sumie to się nie dziwię, bo stoły uginały się od innych rzeczy.
No dobra wracamy do frittaty. Mieszanką serów posypujemy brokuły. Jajka roztrzepujemy z solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi. Z solą radzę uważać bo sery są już wystarczająco słone.Wylewamy miksturę na brokuły z serami i posypujemy całość trochę pokruszonymi orzechami włoskimi. Ja specjalnie układałam część tak, by nie zatopiła się w jajkach i dzięki temu przyrumieniła się podczas pieczenia.  Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 20-25 minut. Hhmmm, pycha! Powodzenia i smacznego.



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

CYNAMONOWE CLAFOUTIS Z JABŁKAMI I RODZYNKAMI W RUMIE


Clafoutis ma mnóstwo zalet. Bo oprócz tego, że jest pyszne to można dodać swój ulubiony rodzaj owoców co czyni go wyśmienitym deserem na każda porę roku. Przedstawiam wersję całoroczną - z jabłkami. Żeby nie było za grzecznie do jabłek dodałam jeszcze pijane rodzynki. No to teraz spróbujcie sobie wyobrazić ten smak. Cynamon, jabłka, rodzynki z rumowym posmakiem i to wszystko na ciepło. Jak szaleć to szaleć!

Składniki:

1 szklanka mleka
3 jajka
2/3 szklanki + 2 łyżki  mąki pszennej
1/4 szklanki cukru
1/2 torebki cukru waniliowego
szczypta soli
3 jabłka
1/2 szklanki rodzynek
rum
łyżka mielonego cynamonu
masło do wysmarowania formy
cukier puder

Rodzynki moczone w rumie są tu bardzo ważnym elementem. Radzę nie pomijać tego kroku. Mało, ja zabraniam go pomijać! Jedyne co dopuszczam to zamiana rodzaju alkoholu. Zamiast rumu możecie zalać rodzynki whisky, chociaż ja będę broniła rumu. Właściwie to najlepiej odstawić je na cała noc, wtedy pochłoną cały alkohol i tak fajnie napęcznieją. Rodzynki zalewamy taką ilością rumu by wszystkie były zanurzone.
Jabłka kroimy w grubą kostkę i obtaczamy je w cukrze waniliowym wymieszanym z cynamonem i dwiema łyżkami mąki. Następnie układamy je na dnie naczynia ceramicznego wysmarowanego masłem. Można użyć naczynia żaroodpornego lub jakiejkolwiek innej formy lub blachy. Jabłka posypujemy odsączonymi rodzynkami.
Przy pomocy miksera łączymy razem jajka, mleko, pozostałą mąkę, cukier i szczyptę soli. Ja dodaję tu jeszcze odrobinę cynamonu. Taką miksturą zalewamy jabłka z rodzynkami. Masa jajeczna jest bardzo rzadka ale taka właśnie ma być. Wstawiamy formę do piekarnika nagrzanego do 180 C i czekamy całe 50 minut. Już po upływie połowy tego czasu w całym domu pięknie pachnie. Kubki smakowe pracują na całego. Po wyjęciu z piekarnika ciasto opada ale to nic, obowiązkowo trzeba je jeszcze solidnie oprószyć cukrem pudrem. Ten cukier tak fantastycznie rozpuszcza się na powierzchni clafoutis. Dla kontrastu można podać z lodami waniliowymi. Mnie już niejednokrotnie zdarzyło się robić drugą porcję zaraz po wyjęciu pierwszej z piekarnika bo od razu było wiadomo, że potrzebna będzie dokładka. Powodzenia i smacznego!




piątek, 20 kwietnia 2012

JAJKO W PARÓWCE


P.S. I LOVE YOU. A może tak właśnie powinna nazywać się ta potrawa? Tuż przed weekendem chciałam podsunąć wszystkim zakochanym pomysł na sobotnie śniadanie. Zaskoczcie swoje drugie połówki i podajcie im serce na talerzu. Do tego szklaneczka soczku i koniecznie zanieście tacę do łóżka!

Składniki:

2 parówki
2 jajka
szczypiorek
olej
sól, pieprz

Dodatki:

rukola
pomidor
pieczywo
wykałaczki

Składniki może nie są jakieś wyszukane ale śniadanko wygląda cudownie. Robi się szybko i bardzo łatwo.
Najpierw trzeba rozkroić parówki. Robimy to wzdłuż parówki zostawiając około 1 cm. Następnie wywijamy parówkę i spinamy końce wykałaczką. Kształt serca tak na prawdę sam się robi.
Na patelni rozgrzewamy olej i podsmażamy parówkę z jednej strony. Przewracamy na drugą stronę i ostrożnie wbijamy do środka serca jajko. Jajka powinny być małe. Doprawiamy je solą i pieprzem, posypujemy posiekanym szczypiorkiem i smażymy na wolnym ogniu. Smażymy do momentu aż białka się zetną. Jak na porządne jajko sadzone przystało żółtko powinno być płynne. Żeby trochę przyspieszyć można przykryć patelnię pokrywką. Serwujemy na liściach rukoli z kawałkami pomidora i jakimś pieczywem. Proponuję wziąć ukochanych z zaskoczenia. Powodzenia i smacznego!


czwartek, 19 kwietnia 2012

TARTA Z MUSEM TRUSKAWKOWYM I PIANKAMI MARSHMALLOW


Ta tarta jest grzechu warta! Chyba nie muszę jakoś zbytnio o tym przekonywać. To po prostu widać. Mus piankowy jest bardzo delikatny do tego moje ulubione truskawki i idealnie skomponowany spód. Wszystko razem daje mistrzostwo świata!

Składniki:

250 g ciastek owsianych
150 g pianek marshmallow
125 ml mleka 3,2%
kubek śmietany kremówki
150g mrożonych truskawek
50g masła
łyżeczka cukru

Zostałam zaproszona na kolację no i jako, że wszyscy znają moje kulinarne umiejętności poproszono mnie o wymyślenie deseru. No i wymyśliłam. Wzięłam trochę z jednego przepisu, trochę z drugiego, przeprowadziłam wstępną wizualizację i pełna zapału zabrałam się za realizację. No bo skoro przepis był jeszcze niesprawdzony postanowiłam przybyć w gości z deserem.
Przygotowania zaczęłam od rozmrożenia truskawek. U mnie trwało to chwilę, wstawiłam je na tryb rozmrażania do mikrofali. Można też wyjąć je odpowiednio wcześnie lub rozmrozić podgrzewając je na małym ogniu w rondelku. Rozmrożone, ostudzone truskawki zmiksowałam z łyżeczką cukru. Moje były strasznie kwaśne i tylko dlatego dodałam cukier, można go pominąć jeśli truski są słodkie. Mus ma być gęsty dlatego odlałam całą wodę, jaka pojawiła się po rozmrożeniu truskawek i zmiksowałam tylko owoce. Wstępnie planowałam dodać do niego trochę żelatyny ale nie miałam więc nie dodałam i uważam, że bardzo dobrze, bo nie jest potrzebna.
Do przygotowania spodu użyłam sezamowych ciasteczek owsianych (firmy Tago, nadają się również identyczne Sasanki z Lidla). Te ciastka są idealne, lepszego połączenia nie ma. Utarłam je w rozdrabniaczu z miękkim masłem i wylepiłam tym formę do tart i wstawiłam do lodówki.
Czas zająć się musem piankowym. Do rondelka wlałam mleko, dodałam pianki (biało-różowe JO-JO) i rozpuszczałam je na wolnym ogniu ciągle mieszając. Należy uważać by nie zagotować mleka, więc za każdym razem gdy miałam wrażenie, że mikstura się zagotuje a pianki wciąż nie były do końca rozpuszczone zdejmowałam rondelek z ognia nie przerywając mieszania. Gdy pianki się rozpuściły odstawiłam miksturę do ostygnięcia.
W tym czasie ubiłam śmietanę na sztywno. Koniecznie trzeba ją wcześniej dobrze schłodzić. Po jednej łyżce dodawałam mleczko piankowe do ubitej śmietany, aż całkowicie połączyłam składniki. Bardzo ważne by dodawać mleko do śmietany a nie odwrotnie. Jak zrobimy odwrotnie masa może się rozwarstwić.
Masę wylałam na przygotowany wcześniej spód. Łyżeczką w równych odstępach nakładałam mus truskawkowy. Powstała taka "biedronka". Następnie za pomocą wykałaczki rysowałam ósemki i tzw. "esy-floresy" na powierzchni tarty by uzyskać ten cudny wzorek. Wstawiłam na noc do lodówki.
Wszyscy goście byli zachwyceni, ze mną włącznie. Nie ostał się nawet jeden kawałek. Wszyscy prosili o dokładkę. Tak więc popycham Was do zrobienia takiego "grzechu". Powodzenia i smacznego!



środa, 18 kwietnia 2012

FAJITAS


Z gotowaniem bywa tak, że żeby jedzenie dobrze smakowało trzeba trochę nabrudzić. I jeśli to jest tylko trochę to jeszcze jest  to do zaakceptowania. Najgorsze są sytuacje gdy po gotowaniu zastaje nam istny Meksyk w kuchni i wszystko jest brudne. Z drugiej jednak strony jak myślę o Meksyku w kuchni to od razu  przychodzi mi na myśl fajita. Paseczki mięsa, papryka, cebula i solidny kleks śmietany zawinięte w pszenną tortillę. Zwłaszcza, gdy śmietana zmiesza się z sokami, które wypłyną z mięsa i cieknie nam po palcach. Taki Meksyk lubię!

Składniki:

2 polędwiczki wieprzowe
1 czerwona papryka
1 zielona papryka
2 cebule
4 ząbki czosnku
kubek kwaśnej śmietany
100 ml tequili
oliwa
sól, pieprz, chilli
pszenne tortille

Najlepiej wieczór wcześniej zamarynować mięso i wstawić je na noc do lodówki by smaki dobrze się przeniknęły. Polędwiczki płuczemy, usuwamy błonki i kroimy w paseczki. Doprawiamy solą, pieprzem i chilli, dodajemy wyciśnięty przez praskę czosnek, zalewamy całość tequilą, mieszamy i wstawiamy do lodówki. Oczywiście jeżeli nie zaplanowaliśmy tego wcześniej wystarczy wstawić mięso do lodówki na czas krojenia warzyw. Papryki i cebulę kroimy w paski podobnej wielkości do kawałków mięsa.
Na patelni rozgrzewamy oliwę i podsmażamy mięso, następnie dodajemy warzywa, ponownie doprawiamy do smaku i podsmażamy aż warzywa zmiękną.
Tortille powinny być ciepłe więc najlepiej wstawić je dosłownie na chwilę do nagrzanego piekarnika. Mają być ciepłe i elastyczne. Każdą tortillę smarujemy śmietaną, następnie nakładamy porcję mięsa i zwijamy. Zamiast wieprzowiny można zrobić wersję z kurczakiem lub krewetkami. No i pewnie bez tequili też da się zjeść ;) Powodzenia i smacznego!




wtorek, 17 kwietnia 2012

TARTA KOKOSOWA



Przygotowanie tarty - chwila. Podróż z całym ekwipunkiem do szpitala na drugą stronę rzeki w godzinach szczytu - trzy siniaki, złamany paznokieć i jakieś 70 minut. Widok Madzi z uśmiechem na twarzy - bezcenne! Powiedziałaś, że masz ograniczać płyny. Całe szczęście, że lekarze nic nie mówili o łakociach. Madziu, tę tartę zrobiłam specjalnie dla Ciebie. Wracaj szybko do zdrowia.

Składniki:

250 g ciasteczek oreo
50 g miękkiego masła

Masa:

2,5 szklanki mleka
3/4 kostki masła
250 g wiórek kokosowych
1 budyń śmietankowy
1/2 szklanki cukru
30 g płatków kokosowych

Pomysł zrodził się w głowie nagle. Był już późny wieczór, wszystkie składniki na miejscu. Brakowało tylko jednej informacji. Bo z kokosem jest tak, że albo się go lubi albo nienawidzi. Możliwa jest tylko LOVE or HATE relationship. Wykorzystałam więc koło ratunkowe - telefon do przyjaciela. Odpowiedź padła pozytywna więc ruszam do kuchni. Pomyślałam sobie, że dlaczego by nie osłodzić jakoś szpitalnych odwiedzin. Z zasady nie jest to przyjemna rzecz. Za sprawą kokosowej tarty, piknikowych talerzy i kubków oraz reszty przybyłych czarownic przerodziła się w babskie ploteczki z kawałkiem ciacha. Wszystko pięknie ale całym sercem liczę Madziu na to, że następne ciasto zjemy już u Ciebie na tarasie. Może Twoją pyszną szarlotkę?
Pracę nad tartą zaczęłam od przygotowania spodu. Chwilę się zastanawiałam jaki by najbardziej pasował ale ograniczyła mnie zawartość szuflady z zapasami. Były tylko ciasteczka oreo więc pokruszyłam je, dodałam kawałeczki miękkiego masła i przy pomocy rozdrabniacza utarłam. Ja nie usuwam białego kremu z ciastek dzięki czemu 50 g masła wystarcza do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Otrzymaną lepką, czarną i gliniastą masą wylepiłam formę do tarty. Wstawiam ją do lodówki na czas przygotowania masy.
W rondelku gotuję na wolnym ogniu przez 20 minut 2 szklanki mleka, wiórki kokosowe i cukier mieszając od czasu do czasu. Następnie nie zdejmując z ognia dodaję masło. Myślę, że nie zaszkodziło by zmniejszenie ilości dodanego masła. Następnym razem dodam maksymalnie pół kostki. Gdy się rozpuści wlewam budyń rozpuszczony w 1/2 szklanki mleka, szybko mieszam i doprowadzam do zagotowania. Wystarczy by masa zaczęła bulgotać. Ponieważ jest dosyć gęsta są to raczej 3-4 pęcherze powietrza. Zdejmuję z ognia i wylewam na przygotowany wcześniej spód. Na suchej patelni uprażyłam płatki kokosowe i posypałam nimi wierzch tarty. Odstawiłam ją do ostygnięcia a następnie na całą noc wstawiłam do lodówki. Powodzenia i smacznego!



poniedziałek, 16 kwietnia 2012

KURCZAK PIECZONY W PAPRYKOWEJ ŁÓDECZCE I SZYNCE PARMEŃSKIEJ


Mięso mięciutkie i co najważniejsze bardzo soczyste. Do tego słodkawa papryka i chrupiąca na brzegach kołderka z szynki parmeńskiej a wszystko z wyraźną nutą mieszanki włoskich przypraw i odrobiną dobrej jakości oliwy z oliwek. Oto moja najaktualniejsza propozycja na naszą poczciwą pierś z kurczaka. Robi się niemalże samo, jedyny wkład to około 10 ruchów nożem. Trzeba się jeszcze tylko schylić by wstawić potrawę do piekarnika i na czas oczekiwania oddajemy się ulubionej lekturze...

Składniki:

1 podwójna pierś z kurczaka
1 czerwona papryka
8 plastrów szynki parmeńskiej
4 ziemniaki
oliwa z oliwek
mieszanka przypraw włoskich
sól, pieprz, chilli

Jedyne co wymaga większego wkładu pracy to te nieszczęsne ziemniaki. No bo ktoś musi je obrać i trzeba je ugotować. Więc tu proponuję wykazać się sprytem i wyhandlować (ja tak zrobiłam) podział obowiązków. Coś w rodzaju: 
"No dobrze więc ja zajmę się mięsem, a Ty obierz ziemniaki" ;-)
Przygotowanie kurczaka to prościzna. Opłukaną i osuszoną pierś z kurczaka dzielimy na 4 kawałki. Każdą połówkę pokroiłam wzdłuż na równej wielkości kawałki. Doprawiamy je mieszanką włoską. Ja użyłam oryginalnej włoskiej mieszanki, w skład której wchodzą kawałeczki suszonych pomidorów, marchewki, cebuli i czosnku, sól, pieprz oraz oregano i bazylia (upominek z ostatniej narciarskiej wyprawy mojej siostry). Dodałam jeszcze trochę soli i pieprzu i obowiązkowo odrobinę chilli. Paprykę przekroiłam na cztery ćwiartki i usunęłam gniazda nasienne. Do każdego kawałka papryki, takiej niby łódeczki, włożyłam kurczaka i owinęłam wszystko plastrami szynki parmeńskiej. Można spróbować z innym gatunkiem szynki. Ważne by była surowa, wędzona i dojrzewająca. Układamy mięso w naczyniu do zapiekania, w wolne przestrzenie utykamy kawałki ugotowanych uprzednio ziemniaków i skrapiamy wszystko odrobiną oliwy z oliwek. Ja wstawiłam brytfankę do piekarnika nagrzanego do180 C i poszłam czytać. No właśnie i tak się zaczytałam, że do kuchni przywołał mnie rozchodzący się po całym mieszkaniu aromat pieczonej papryki i miało to miejsce po 40 minutach. Mięso i papryka były idealne - mięciutkie i soczyste. Nie powinniśmy obawiać się, że mięso wyschnie ponieważ zarówno kurczak, jak i papryka puszczają sporą ilość soków. Powodzenia i smacznego!


niedziela, 15 kwietnia 2012

BANAN W CZEKOLADZIE


Chrupiąca czekolada i słodkie bananowe nadzienie. Koniecznie zimne, prosto z lodówki. Idealna alternatywa dla lodów, tylko, że o wiele prostsza w przygotowaniu. Cieszy oko swym wyglądem a podniebienie smakiem. Nie ma mocnych by nie sięgnąć po kolejną!

Składniki:

2 duże banany
tabliczka białej czekolady
tabliczka mlecznej czekolady

Do dekoracji:

kolorowa posypka
płatki migdałowe
orzechy włoskie

No może jest trochę dłubaniny z tymi banami ale mówię Wam, że warto. Może nie tyle dłubaniny, bo przy takiej ilości, to przecież robi się chwilę, ale zdaję sobie sprawę, że maczanie czegokolwiek w rozpuszczonej czekoladzie odstrasza wiele osób.
Jedna tabliczka czekolady wystarcza do zrobienia pralinek z mniej więcej jednego dużego banana. Można robić z każdym rodzajem czekolady bez nadzienia czy dodatków. Ja robiłam z białą i mleczną. Ponieważ smak w dużej mierze zależy od jakości czekolady trzeba użyć dobrej gatunkowo. Ja dałam Milkę. Banan powinien być dojrzały ale bez żadnych brązowych plamek. Nie może być poobijany.
Banana kroimy w plasterki wysokości około 1 cm, układamy na papierze bądź talerzu i wkładamy na chwilę do zamrażarki. No właśnie należy pamiętać by zrobić w niej miejsce, tak by można było wstawić do niej na płasko talerz lub deskę.
W mikrofalówce lub kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę. Po kolei. Najpierw jedną, a gdy się skończy drugą. Kawałki bananów zanurzamy a czekoladzie, starając się, by były dokładnie pokryte czekoladą z każdej strony. Układamy w niewielkich odstępach na papierze do pieczenia i posypujemy wierzch posypką lub układamy kawałek orzecha lub migdała. Ja umieściłam papier na desce do krojenia i tak wstawiłam do zamrażalnika.
Nie wiem jak szybko czekolada zastyga. Ja czekałam około godziny i była super. Środek bananowy był zamrożony na kość, dlatego najlepiej po wyjęciu z zamrażalnika odstawić je na kilka minut w temperaturze pokojowej, by zmiękły a później przechowywać w lodówce. O czym ja mówię, ich się nie przechowuje bo znikają z prędkością światła! Powodzenia i smacznego!


Ciekawe czy ktoś będzie w stanie zdecydować, które są lepsze. Ja nie byłam.



sobota, 14 kwietnia 2012

ŻÓŁTO-ZIELONA FRITTATA


Są takie potrawy, które lepiej wyglądają niż smakują. Są takie, które smakują i wyglądają dobrze i są takie, które wyglądają znakomicie i jeszcze lepiej smakują. No i jak myślicie? Do których należy zaliczyć tą cudną frittatę? Według mnie jest dziełem sztuki i nie dość, że jest rewelacyjna pod każdym względem to jeszcze jest banalnie prosta. Jej widok działa oszałamiająco na widza więc jeżeli chcemy kogoś zaskoczyć jest znakomitym rozwiązaniem. Brokuły, świeże zioła i delikatna nutka czosnku sprawia, że sięgamy po kolejny kawałek.

Składniki:

8 jajek
1 brokuł
1 cukinia
1/2 puszki kukurydzy
kawałek żółtego sera
2 ząbki czosnku
koperek
natka pietruszki
sól, pieprz
oliwa do natłuszczenia formy

Brokuła dzielimy na mniejsze różyczki i blanszujemy w osolonym wrzątku, odcedzamy. Trzeba uważać, żeby go nie rozgotować. Obieraczką do warzyw kroimy cieniutkie paski z cukinii. Jeśli są zbyt wysokie można je przekroić na pół.
Naczynie do zapiekania smarujemy oliwą i układamy w nim różyczki brokuła i pozwijane w ruloniki paseczki cukinii. Te przecięte paski cukinii należy ułożyć skórką do góry.
W misce roztrzepujemy jajka z solą, pieprzem i siekanym koperkiem i natką pietruszki. Dodajemy wyciśnięty przez praskę czosnek i ser żółty starty na tarce lub pokrojony w kosteczkę. Lepiej nie przesadzać z czosnkiem, wystarczą 2 ząbki, inaczej smak czosnku byłby zbyt dominujący. Taką miksturę wylewamy delikatnie do formy z brokułem i cukinią i posypujemy kukurydzą. Pieczemy w 180 C przez około 20-25 minut. Najlepiej pokroić chwilę po wyjęciu z piekarnika. Gdy zbytnio wystygnie i ser stwardnieje będzie się trudniej kroić.




piątek, 13 kwietnia 2012

MUFFINKI BANANOWO-TRUFLOWE


Od kiedy zaczęłam je piec nie mogę się nadziwić jakie to łatwe i szybkie. Kilka prostych składników mieszamy niedbale łyżką, wstawiamy do piekarnika i gotowe! Mamy tuzin przepięknych babeczek. Od kiedy zaczęłam je piec i zaraziłam tym moje koleżanki i połowę rodziny prześcigujemy się teraz z pozostałymi miffinkomaniaczkami kto wymyśli najciekawsze połączenie i czyje smakują i wyglądają najlepiej. Niestety jeszcze nigdy nie udało nam się podjąć jakiejkolwiek decyzji, ponieważ te babeczki zawsze wychodzą rewelacyjne i są pyszne!

Składniki:

2,5 szklanki mąki pszennej
0,5 szklanki cukru (może być brązowy)
szczypta soli
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka cukru waniliowego
100 g masła
2 jajka
3/4 szklanki kefiru
1/2 szklanki soku bananowego
2 banany
12 cukierków Trufli

No to zaczynamy. Najlepiej przygotować sobie dwie miseczki. Do jednej dodajemy wszystkie suche składniki, czyli dokładnie mieszamy ze sobą mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól i cukier waniliowy. Ja zaliczam trufle do suchych składników, więc dodałam je pokrojone w kosteczkę i wymieszałam. Zdecydowanie najlepsze są dla mnie Trufle czekoladowe firmy Wawel, takie w brązowych papierkach - pycha! Dałam 12 sztuk bo forma do muffinek, którą posiadam jest na 12 babeczek, no i nie mogłam się powstrzymać przed zjedzeniem reszty trufli, ale pewnie kilka dodatkowych by nie zaszkodziło - one przecież nie mogą zaszkodzić ;)
Jednego banana zmiksowałam z kefirem, dodałam do tego sok bananowy, rozpuszczone i ostudzone masło oraz jajka i wszystko dokładnie wymieszałam w drugiej misce. Do miski z płynnymi składnikami dodałam także pokrojonego w kostkę banana a następnie przelałam zawartość do miski z suchymi składnikami. Teraz należy wszystko wymieszać ale nie trzeba tego robić zbyt dokładnie. Dosłownie kilka szybkich ruchów łyżką wystarczy.
Formę do muffinek wyłożyłam papierowymi papilotkami i napełniłam je ciastem. Niby powinno się napełniać je do 3/4 wysokości papierka ale ja zawsze rozkładam całe ciasto na 12 porcji i wtedy tworzy się ten piękny "grzybek". Pieczemy w 180 C. Po około 20-25 minutach nasze pięknotki są gotowe. Zaraz po wyjęciu z piekarnika nie odchodzą zbyt dobrze od papierka, najlepiej się powstrzymać kilka godzin przed zjedzeniem, tylko jak?
Powodzenie i smacznego!




poniedziałek, 9 kwietnia 2012

JAJKA PO RANCZERSKU


Na tygodniu zazwyczaj brakuje mi czasu na przyrządzanie śniadań i zadowalam się jakąś kanapką czy jogurtem ale za to w weekend, kiedy już nie muszę się tak spieszyć lubię sobie przygotować takie prawdziwie mistrzowskie śniadanie. A jeśli o śniadaniu mowa, to równocześnie mowa o jajkach, a jeśli mowa o jajkach, to o Jajkach po ranczersku.

Składniki:

3 jajka
3 plastry wędzonego boczku
1 cebula
1 puszka pomidorów bez skórki lub 3 świeże pomidory
1 czerwona papryka
sól, pieprz, chilli, cukier

Lubię rozpocząć sobotnie leniuchowanie od porządnego śniadania. Nic tak nie dodaje energii na cały dzień jak moje ulubione jajka. Jest to produkt, który zawsze mam w lodówce, tymbardziej, że można je przyrządzić na tak wiele sposobów, zaczynając od gotowanych na twardo, miękko, omletów, jajecznic przez jajka w kokilkach do jajek sadzonych - a najlepiej sadzonych po ranczersku.
Oczywiście ilość jajek zależy od ilości współbiesiadników przy stole i wielkości patelni, jaką posiadamy. Ja lubię gdy żółtka są płynne i dwa takie jajka z grzankami w zupełności mi wystarczą.
A zaczynamy od boczku, który kroimy w kostkę i podsmażamy na patelni. Dodajemy pokrojone w drobną kostkę cebulę i paprykę. Jeśli jest zbyt suche można podlać oliwą. Solimy, doprawiamy chilli i pieprzem, mieszamy i smażymy do momentu aż papryka zmięknie. Dodajemy pomidory. Zimową porą doskonale sprawdzą się pomidory w puszce bez skórki. Całe lub od razu krojone. Te całe możemy sami trochę rozdrobić. W sezonie pomidorowym oczywiście używamy świeżych pomidorów, które pozbawiamy skórki i siekamy. Niezależnie od pory roku, dla przełamania smaku pomidorów dodajemy szczyptę cukru. Dusimy bez przykrycia aby odparować część płynu, sos nie powinien być zbyt rzadki.
W zależności od ilości jajek, łyżką robimy odpowiednią liczbę wgłębień w sosie, w które wbijamy jajka. Każde jajko solimy i posypujemy pieprzem. Przykrywamy i dusimy na małym ogniu do momentu aż jajka zetną się tak, jak lubimy. U mnie obowiązkowo płynne żółtka! Podajemy z chrupiącymi grzankami. Powodzenie i smacznego!


piątek, 6 kwietnia 2012

MINI SERNICZKI


Podobno kobiety w ciąży miewają zachcianki na bardzo dziwne i nie zawsze smaczne rzeczy. Moja bratowa oszalała na punkcie mini serniczków. Ba! Nie tylko ona straciła dla nich głowę, kilka koleżanek i kolegów również. U nich przecież nie wzięło się to ze stanu błogosławionego. W takim razie rozwiązanie jest jedno - są szalenie pyszne, delikatne, wilgotne i rozpływające się w ustach.

Składniki:

400 g mielonego twarogu
4 jajka
1 torebka budyniu waniliowego
1/2 szklanki cukru
1/4 szklanki oleju roślinnego
1/4 szklanki mleka
1 łyżka cukru waniliowego
olejek waniliowy

Są banalnie proste. Wystarczy dokładnie wymieszać wszystkie składniki przy pomocy miksera.
W zależności od sera jaki dodajemy ciasto będzie bardziej lub mniej płynne. Robiłam je już kilka razy i za każdym razem kupowałam inny ser. Niby zawsze mielony twaróg sernikowy, a raz masa była płynna jak ciasto naleśnikowe, a innym razem dawało się ją nakładać łyżką. Jak była bardzo płynna nalewałam ją do papilotek łyżką wazową. Serniczki pieczemy w papilotkach do muffinek.  Formę wykładamy papierkami i nalewamy masę serową do pełna (no dobra, tak 7/8). Pieczemy w 180 C (termoobieg ) do momentu aż delikatnie zbrązowieją - mniej więcej przez 25 minut. Podczas pieczenia serniczki puchną i pękają a po wyjęciu z piekarnika opadają. Takie napuchnięte wyglądają bosko, szkoda, że takie nie zostają. Całe szczęście ich smak to pełna rekompensata. Powodzenia i smacznego!


czwartek, 5 kwietnia 2012

RAZOWA TARTA Z RUKOLĄ I SEREM CAMEMBERT



Ja jestem w nich chyba zakochana. Uwielbiam je wymyślać, robić i jeść. A jako, że kombinacji jest mnóstwo, robi się je łatwo i bardzo ładnie się prezentują, mogłabym je przyrządzać na okrągło. Tym razem połączyłam rukolę, pomidora i ser camembert. Wyszło nietuzinkowo, polecam.

Składniki:

Na ciasto: 
1 szklanka maki pszennej
1/2 szklanki otrębów pszennych
1/2 szklanki płatków owsianych
1 jajko
100 g masła
2 łyżki wody
szczypta soli
łyżeczka ziół prowansalskich
masło do natłuszczenia formy

Na farsz:
6 jajek
2 łyżki śmietany 18%
1 pomidor
2 garście rukoli
kilka plastrów sera camembert (ok. połowy 1 krążka)
łyżeczka ziół prowansalskich
sól i pieprz
1 ząbek czosnku

Zaczynamy od przygotowania spodu. Mąkę, płatki owsiane, otręby pszenne, sól i zioła prowansalskie dokładnie mieszamy. Ja nie używam stolnicy, zagniatam ciasto w misce. Do sypkich składników dodajemy posiekane, schłodzone masło i rozcieramy je w palcach. Powinny powstać nieregularne grudki. Wbijamy do nich jajko, dodajemy odrobinę wody (ok 2 łyżki) i szybko zagniatamy jednolite ciasto. Zawijamy je w folię 
i schładzamy w lodówce - wystarczy 15 minut.
Piekarnik nagrzewamy do 180 C. Formę do tart smarujemy masłem i wylepiamy ją schłodzonym ciastem. Nakłuwamy je widelcem, wykładamy papierem do pieczenia i obciążamy fasolą by cisto zbytnio nie wyrosło podczas pieczenia. Pieczemy 10 minut, następnie usuwamy papier i fasolę i dopiekamy jeszcze 5 minut.
Ma się delikatnie zarumienić. Wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do przestygnięcia.
Jajka dokładnie mieszamy ze śmietaną, przyprawami i wyciśniętym przez praskę czosnkiem a następnie wylewamy na upieczony spód. Równomiernie rozkładamy rukolę. Oczywiście rukola zanurza się i ginie 
w masie jajecznej, dlatego zostawiamy kilka listków by położyć je na wierzch. Układamy plastry pomidora (nie usuwałam skórki) i sera camembert oraz resztę rukoli i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180C na około 20-25 minut. Powodzenia i smacznego!


środa, 4 kwietnia 2012

GRILLOWANY ANANAS


Tu się nie ma nad czym rozpisywać. Tego trzeba po prostu spróbować!O matko, dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłam. Za te dwa plastry oddaje wszystkie inne desery świata! Ten ananas jest tak soczysty i słodki, wręcz rozpływa się w ustach. No i przecież to samo zdrowie. Przyznaję bez bicia, że talerz został wylizany a przy ostatnim kęsie aż łza zakręciła się w oku, że w brzuchu już nie było miejsca na więcej;)

Składniki:

świeży ananas
masło

Sprawa jest banalnie prosta. Ananasa kroimy w plastry grubości ok. 1,5 cm i odkrawamy skórkę. Ja nie usuwałam środkowej, trochę łykowatej części. Nie ma takiej potrzeby, ponieważ po grillowaniu mięknie.
Na początku chciałam użyć grilla elektrycznego, ale odmówił posłuszeństwa i całe szczęście miałam jeszcze w zanadrzu patelnię grillową. Na dobrze rozgrzanej patelni układamy plastry ananasa z odrobiną masła.Dałam po cienkim plasterku masła na każdą stronę ananasa. Każdy plaster przekręcałam na patelni tak, by uzyskać efektowną kratkę (przecież jemy też oczami).Po kilku minutach ananas jest gotowy.
Bardzo ważne by owoc był dojrzały. Skórka powinna być żółta i ananas powinien pięknie pachnieć. 
W sklepach często można kupić jedynie zielone, ale to nie szkodzi, ja także kupiłam zielony, jeszcze niedojrzały okaz. Po kilku dniach na kuchennym parapecie był idealny. I jeszcze jedno. Nie bójcie się masła. Fantastycznie wydobywa i podkreśla smak. Powodzenia i smacznego!


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

KURCZAK CURRY Z KIWI

Jest to dosyć ciekawe połączenie. Może nie curry samo w sobie ale z kiwi na pewno. Należy tylko upewnić się, że owoc jest dojrzały. Powinien być słodkawy, bowiem tylko wtedy dobrze wkomponuje się w smak curry. Kiwi w daniu głównym to rzadkość, ale w takim połączeniu sprawdza się rewelacyjnie. No i liczy się przede wszystkim to , że nie ma nudy ;)

Składniki:

pierś z kurczaka
1 duże kiwi
1 papryka zielona
1 papryczka chilli
100 g wędzonego boczku
5 ząbków czosnku
3 łyżki mieszanki curry
1 łyżka mąki ziemniaczanej
oliwa, sól, pieprz
ryż

Pierś z kurczaka kroimy w paseczki, oprószamy solą, pieprzem, łyżką mieszanki curry, dodajemy pokrojoną w kosteczkę papryczkę chilli, mieszamy i odstawiamy na chwilę aby smaki się połączyły.

W tym czasie boczek , paprykę i kiwi kroimy w paseczki.

Na patelni podsmażamy boczek. Gdy się zrumieni zdejmujemy go z patelni zostawiając wytopiony tłuszcz i dodajemy posiekany czosnek, chwilę podsmażamy a następnie dodajemy resztę mieszanki curry. Jeśli jest zbyt suche należy dodać odrobinę oleju. Mieszamy aby przyprawa połączyła się z tłuszczem.

Dodajemy kurczaka, rumienimy go. Następnie dodajemy paprykę, sól i pieprz, mieszamy i chwilę podsmażamy.

Wlewamy szklankę wody i dusimy do momentu aż papryka zmięknie. Gdy jest już prawie gotowa dodajemy kiwi i podsmażony wcześniej boczek. Całość zaprawiamy mąką ziemniaczaną wymieszaną z dwiema łyżkami zimnej wody. Równomiernie rozprowadzamy. Gdy się zagotuje potrawa jest gotowa.
Podajemy z ugotowanym na sypko ryżem. Z podanych proporcji powinno wystarczyć sosu dla 4 osób.  Ryżu gotujemy wedle upodobań. Powodzenia i smacznego!