piątek, 25 kwietnia 2014

BURGER DROBIOWO-WARZYWNY


Składniki:

bułki
pomidor
rukola
jogurt naturalny lub majonez
1 pierś z kurczaka
1/2 cukinii
1/2 cebuli
1/2 filiżanki czerwonej soczewicy
6-7 pieczarek
1 łyżka bułki tartej
1 jajko
siekana natka pietruszki
sól, pieprz
olej

Obiecałam napisać co zrobić z farszem do cukinii jak nie uda się całego wpakować do środka ( Cukinia faszerowana kurczakiem z soczewicą ), tak więc proponuję burgera. Sami powiedzcie, że jak na produkt uboczny, to całkiem smakowity. 
Zanim przejdę do przepisu muszę wspomnieć o wczorajszym, pierwszym w tym sezonie, Night Skatingu ( http://nightskating.waw.pl/    https://www.facebook.com/Nightskating.Warszawa ). Było  rewelacyjnie! Tyle nas jeszcze nigdy nie było. Ponad 6 tysięcy osób przejechało ulicami Warszawy. Ktokolwiek posiada rolki a nie brał jeszcze udziału powinien się przyłączyć. Nie bójcie się, że nie dacie rady. Tempo jest w sam raz nawet dla początkujących rolkarzy. Wiem z własnego doświadczenia. W tamtym roku wybrałam się na 20 - kilometrowy przejazd po piętnastoletniej przerwie w jeżdżeniu na rolkach i dałam radę. Atmosfera jest niesamowita. Zachęcam wszystkich. I proszę nie zniechęcajcie się jeśli nie macie z kim jechać. Zawsze jest kilka tysięcy osób, więc na pewno nie będziecie czuli się samotni. Przynajmniej ja się tak nie czułam gdy moje towarzystwo znalazło sobie wymówki w ubiegłym sezonie i zdarzyło mi się jechać samej. Start zawsze o 20:30 spod Pomnika Kopernika, co 2-3 tygodnie ( terminy dostępne na stronce NS). 
Po takim niemalże trzygodzinnym przejeździe zawsze jest głód więc dobrze mieć w zanadrzu jakiś pomysł na dobre jedzonko. Drobiowy burger na uwieńczenie NS to super pomysł, zwłaszcza jeżeli mamy gotowe mięso na kotlecika. Jeżeli go nie mamy to już piszę co i jak. Soczewicę gotujemy w lekko osolonej wodzie, odcedzamy. Na oliwie podsmażamy posiekaną cebulę, następnie dodajemy startą na tarce cukinię oraz posiekane pieczarki. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i podsmażamy aż warzywa zmiękną.  Następnie mieszamy ze zmieloną piersią z kurczaka, ugotowana soczewica i natką pietruszki. Do masy warzywno- mięsnej ( zrobionej od podstaw lub pozostałej z faszerowania cukinii) dodajemy jajko i bułkę tartą, doprawiamy do smaku i mieszamy. Następnie formujemy kotleciki i smażymy je z obu stron na rumiano. Przekrojoną bułkę wypełniamy rukolą, burgerem, plastrami pomidora, jogurtem naturalnym lub majonezem i spożywamy z uśmiechem.
Tak więc powodzenia i smacznego!
I do wspólnego usłyszenia na kolejnym Night Skatingu "Lewa wolna!"








wtorek, 22 kwietnia 2014

CUKINIA FASZEROWANA KURCZAKIEM I SOCZEWICĄ


Składniki:

2 cukinie
10-12 pieczarek
1 cebulka
1/2 filiżanki czerwonej soczewicy
1 duża pierś z kurczaka ( lub 2 mniejsze)
siekana natka pietruszki
oliwa
 sól, pieprz

Dawno się tak nie objadłam jak przez te ostatnie dni. Wielkanoc niby kojarzy mi się z lżejszymi potrawami niż Boże Narodzenie, ale to jednak dawka jest najważniejsza, a ja zdecydowanie przedawkowałam niektóre rarytasy. Jak nigdy zajadałam się ciastami, a sernik zjadałam prawie cały, zarówno ten co piekła mama, jak i ten zrobiony przez babcię. Byłam niczym skryty sernikożerca, nikt nie patrzy, to ciach kawałek! Teraz nie pozostaje nic innego jak wybiegać to co zjadałam i przerzucić się na jakieś lżejsze danka. Myślę, że taka cukinia faszerowana drobiem, pieczarkami i soczewicą będzie w sam raz. Soczewicę gotujemy do miękkości w osolonej wodzie, odcedzamy i studzimy. Cukinię należy przeciąć wzdłuż i wydrążyć łyżeczką. Nie wyrzucamy środka. Siekamy go drobno. Na oliwie przesmażamy posiekaną cebulkę. Gdy się zeszkli dodajemy posiekane pieczarki i miąższ cukinii. Doprawiamy do smaku i dusimy, aż warzywa zmiękną. Gasimy ogień i odstawiamy do przestygnięcia. W tym czasie mielimy mięso. Ja nie posiadam maszynki do mielenia mięsa, ale nie kupuję gotowego mięsa mielonego. Używam rozdrabniacza. Świetnie mieli mięso. Do mięsa dodajemy uduszone warzywa, soczewicę, natkę pietruszki oraz sól i pieprz. Wszystko dokładnie mieszamy, a następnie napełniamy farszem osolone i oprószone pieprzem łódki cukiniowe. Wstawiamy je do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 50 minut. Najlepsze będzie naczynie żaroodporne z przykryciem. Moje było za krótkie, a że chciałam upiec cukinie w całości, użyłam prostokątnej brytfanki, którą przykryłam folią aluminiową. Chodzi o to, by cukinia się uparowała i była miękka. Zostało mi też trochę farszu. Więcej po prostu nie dało się upchać do cukinii. Bez obaw. Już w następnym wpisie pokażę co z nim zrobić ;-)
Powodzenia i smacznego!










piątek, 18 kwietnia 2014

KANAPKA NA CIEPŁO Z MOZZARELLĄ, PESTO I POMIDORKAMI


Składniki:

chleb wiejski
pomidorki koktajlowe
mini mozzarella
pesto

Byłam wczoraj na zakupach. Chciałam kupić coś do ubrania dla babci. Wiadomo, babcia jak to babcia - starsza okrąglutka pani. Załamałam się. Nic nie ma! Nawet jak było coś w odpowiednim rozmiarze to taka pstrokacizna, że można było dostać oczopląsu. Dlaczego większych ludzi skazuje się na wyglądanie jak choinka i to niezależnie od pory roku! Na wszystkim cekiny, kanarkowe kolory w połączeniu z panterką, tragedia. Dobrze, że przynajmniej czerń mnie nie zawiodła. To był jedyny słuszny wybór. Ale głęboko współczuję wszystkim, którzy muszą przez to przechodzić nieustannie. Po takich traumatycznych przeżyciach muszę zaproponować coś prostego, a najprostsze są kanapki. Wystarczy kromkę chleba posmarować pesto, poukładać na niej kuleczki mozzarelli i połówki pomidorków (ja na wierzchu jeszcze raz pomazałam wszystko pesto. ), posypać solą i pieprzem i wstawić do nagrzanego piekarnika (180 C) na kilka minut (aż rozpuści się ser). No i gotowe. Powodzenia i smacznego!

A przy okazji wszystkim życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych!






wtorek, 15 kwietnia 2014

KOTLECIKI Z CIECIORKI


Składniki:

400 g suchej cieciorki
1 por
2 marchewki
2 cebule
3 ząbki czosnku
siekana natka pietruszki
2 jajka
bułka tarta
sól, pieprz
olej

Moda na zdrowy tryb życia i fitness w Polsce trwa. Pojawia się coraz więcej personalnych trenerów i trenerek i chociaż niektórzy kwestionują ich przygotowanie mnie cieszy fakt, że zaczęliśmy o siebie dbać. Kilka lat temu brano mnie za frika, bo znajdowałam czas by kilka razy w tygodniu ćwiczyć. Kobiety z mojego otoczenia były zbyt zajęte by wykrzesać choćby godzinę w tygodniu na jakąś aktywność fizyczną. Nigdy nie mogłam tego pojąć jak to jest, przecież moja doba też ma tylko 24 godziny - nic mniej, nic więcej - a godzina treningu to zaledwie 4 % doby. Heloł! Dla chcącego nic trudnego. Ćwiczenia ćwiczeniami, a najważniejsza jest dieta i ileż można jeść kurczaka. Całe szczęście coraz więcej dostępnych jest produktów i przepisów, którymi można go zastąpić. Te kotleciki są o wiele smaczniejsze niż kura! Mówię poważnie. Spróbujcie koniecznie.Cieciorkę zalewamy zimną wodą i odstawiamy do namoczenia, najlepiej na całą noc. Następnie wymieniamy wodę na świeżą, dodajemy sól i gotujemy do miękkości. Zazwyczaj na opakowaniu są dokładne instrukcje. Możemy ją nawet rozgotować. Na oliwie podsmażamy posiekany czosnek i cebulę, dodajemy startą na grubych oczkach marchewkę i posiekany por. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i dusimy na wolnym ogniu,aż warzywa całkowicie zmiękną. Odcedzoną cieciorkę mielimy w maszynce do mięsa. Można też użyć rozdrabniacza lub blendera. Każda maszyna, która rozdrobni cieciorkę jest ok. Masę cieciorkową mieszamy z przesmażonymi warzywami, siekaną natką pietruszki oraz jajami (plus sól i pieprz wedle uznania). Dodajemy bułkę tartą by uzyskać odpowiednią konsystencję (około 3-4 łyżek). Z masy powinniśmy bez problemu formować kulki wielkości orzech włoskiego. Każdą kulkę obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanym oleju na złoty kolor z każdej strony. Jeżeli kotleciki rozpadają się i nie dają się przewrócić na drugą stronę być może należy dodać więcej bułki tartej do masy. Gwarantuję, że są pyszne :-) Podsumowując - ćwiczmy i jedzmy cieciorkę!
Powodzenia i smacznego!





poniedziałek, 14 kwietnia 2014

RUKOLA Z AWOKADO, MINI MOZZARELLĄ I POMIDORKAMI


Składniki:

1 dojrzałe awokado
1 opakowanie mini mozzarelli
pomidorki koktajlowe
rukola
oliwa z oliwek
świeżo mielony pieprz
sól

Ostatni weekend był prawdziwym biegowym świętem. Druga edycja Warsaw Orlen Marathon nie mogła się obejść bez mojego udziału. Nie zwariowałam jeszcze całkowicie i zdecydowałam się na sobotni charytatywny marszobieg i dystans 10 km. Biorąc pod uwagę, że w tym roku jedyna aktywność biegowa jaką uprawiam to bieg do sklepu po lody to i tak było to niczym porwanie się z motyką na słońce. No ale od czegoś trzeba przecież zacząć, więc w tym biegu nie stawiałam na czas i chciałam go jedynie ukończyć. Ci co trochę biegają będą wiedzieć co przeżywałam próbując odnaleźć odpowiednią strefę startową i jaką miałam minę, gdy okazało się, że startuję niemalże z Otwocka (hihi), a rok temu tuż sprzed stadionu. No cóż nie pracowałam nad kondycją, a zawalidrogą nie chciałam być. Wystartowałam i ukończyłam w pełni usatysfakcjonowana. Jak ulał pasuje tu sławetne stwierdzenie, że nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy, bo bieg ukończyłam o ponad dziesięć minut szybciej niż się spodziewałam. Nie wiem skąd wzięłam w sobie tyle siły. Widocznie jakieś tajne pokłady energii postanowiły się uwolnić. Mimo odpowiedniego śniadania od trzeciego kilometra burczało mi w brzuchu. I to jak! Dobrze, że na mecie oprócz medali czekały banany i pomarańcze. Do domu dotarłam głodna jak wilk i musiałam koniecznie zjeść coś na szybko. A na szybko najlepiej zrobić sałatkę. Polecam taką z awokado. Awokado musi być dojrzałe, inaczej nie będzie smaczne. Kroimy je w kostkę, mieszamy z pokrojonymi pomidorkami koktajlowymi, kuleczkami mini mozzarelli oraz rukolą, następnie skrapiamy oliwą, oprószamy solą i świeżo mielonym pieprzem. Do tego kromka pysznego pieczywa. Sałatka ekspresowa, niczym zwycięzcy wczorajszego makaronu :-)
Powodzenia i smacznego!




piątek, 11 kwietnia 2014

MAKARON LINGUINI Z KREWETKAMI I RUKOLĄ



Składniki:

1/2 opakowania makaronu linguini
250 g dużych mrożonych krewetek
2 garście rukoli
1 cukinia (u mnie żółta)
1 cebula
3 ząbki czosnku
1 papryczka chilli
siekana natka pietruszki
oliwa
sól, pieprz

Zawsze myślałam, że faceci nie mają problemu ze swoim wiekiem i tym ile mają lat. Okazuje się, że byłam w błędzie. W najbliższym moim otoczeniu spotkałam się z ciężkim przypadkiem depresji u mężczyzny, wywołanej przekroczeniem magicznej liczby trzydzieści. Fatygant (jakież to piękne słowo, dziękuję Panu Wiesławowi, to dzięki niemu jest obecnie w użyciu przez naszą bandę) mojej Sis od pewnego czasu chodzi niesamowicie przybity. Nie może sobie poradzić z faktem, że zostaje (a dokładnie miało to miejsce wczoraj) trzydziestolatkiem. Pamięta jeszcze jak niedawno przychodził na świat, a dziś jest już starzejącym się mężczyzną :-) Trzydzieści lat minęło w mig. Pocieszałam go wczoraj jak mogłam. Przecież zanim się obejrzy już będzie czterdziestolatkiem, więc po co się martwić :-) Jeszcze tylko trzydzieści siedem lat i będzie mógł w spokoju przejść na emeryturę. Dając mu siebie za przykład starałam się go przygotować do czekających go wizyt lekarskich i szpitalnych. No cóż wiek robi swoje. Takie są koleje losu...
A zaraz Wam powiem jakie są koleje przygotowywania makaronu z krewetkami. A więc rozmrażamy krewetki i usuwamy ogonki. Jeżeli uda Wam się zdobyć świeże krewetki to tym lepiej. Na oliwie podsmażamy posiekaną papryczkę chilli, czosnek i cebulę. Dodajemy półksiężyce cukinii i dusimy chwilę. Dodajemy krewetki i smażymy kilka minut mieszając od czasu do czasu. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i posypujemy natką pietruszki. Zawartość patelni mieszamy z ugotowanym al dente makaronem i rukolą. Linguini to takie spłaszczone spaghetti, więc śmiało można je zastąpić tym drugim. Proste i wcale niewiele życia upływa na przygotowanie tego pysznego makaronu.Powodzenia i smacznego!

P.S. Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego Fatygancie!




środa, 9 kwietnia 2014

WIEPRZOWINA PO CHIŃSKU Z GRZYBAMI MUN I KAPUSTĄ PEKIŃSKĄ


Składniki:

1 polędwiczka wieprzowa
2 marchewki
2 cebule
1/2 kapusty pekińskiej
4-5 suszonych grzybów mun
4-5 łyżek chińskiej marynaty do mięs
1 łyżka mąki ziemniaczanej
2 łyżki oleju
siekany szczypiorek
sól, pieprz

Podróże to jedyna rzecz na którą wydajemy pieniądze, a jednocześnie wzbogacamy się. Do mojej dewizy, że kobieta nigdy nie powinna żałować pieniędzy na dwie rzeczy - książki i buty - dodaję trzecią, mianowicie podróże. Nie to, że dopiero po przejechaniu 40 tysięcy kilometrów zdałam sobie z tego sprawę, oczywiście wiedziałam już wcześniej. Zawsze nosiło mnie po świecie. Jakoś długo nie mogę usiedzieć na miejscu. I nawet ostatnio po powrocie z miesięcznych wojaży po Azji i Australii pierwsze co zrobiłam to organizacja kolejnego (majówkowego) wyjazdu. Niektórzy podróżując szukają najpiękniejszych plaż, zabytków czy widoków. Dla mnie podróże to jedzenie. Ja poznaję świat podniebieniem. Staram się próbować wszystkiego co lokalne i to nie w najlepszych restauracjach, ale na ulicznych straganach lub w lokalach, gdzie jest najwięcej miejscowych. Co ludzie jedzą i jak jedzą to najlepszy sposób na poznanie kultury i zwyczajów. Skoro mam takie podejście to nic dziwnego, że mój bagaż zamiast figurkami wypchany jest lokalnymi przyprawami, oliwami, sosami i wszystkim co się nie zepsuje w transporcie i da się przewieść. Tak było z marynatą, której użyłam do dzisiejszego dania. Jadłam coś podobnego w zatłoczonym szanghajskim barze. Nie trudno mi było zdiagnozować składniki, a dzięki tej marynacie uzyskałam smak o jaki mi chodziło. Widziałam podobne marynaty w Kuchniach Świata, więc Wy też możecie ją kupić. Przygotowania najlepiej zacząć od zamarynowania mięsa. Polędwiczkę kroimy najcieniej jak się da i mieszamy z marynatą. Wstawiamy do lodówki (najlepiej na kilka godzin). Kolejna rzecz to namoczenie grzybów mun. Postępujemy zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Ja zachowuję zawsze wodę, w której moczyły się grzyby i dodaję ją później do dania. Namoczone grzyby kroimy w paski. Na oleju podsmażamy cebulę pokrojoną w piórka i marchewkę w paski. Gdy trochę zmiękną dodajemy mięso. Zwiększamy gaz by białko mięsa szybko się ścięło i cały czas mieszamy. Następnie dodajemy grzyby i grubo posiekaną kapustę pekińską. Zmniejszamy gaz i dolewamy wodę z grzybów. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Uzupełniamy normalną wodą tak by całość była zanurzona. Dusimy kilka minut na wolnym ogniu. Na sam koniec wlewamy mąkę ziemniaczaną rozprowadzoną w zimnej wodzie (łyżka mąki + ok 1/3 filiżanki wody). Zagotowujemy, posypujemy szczypiorkiem i gotowe. Podajemy z chińskim makaronem lub ryżem. Spróbujcie koniecznie. Powodzenia i smacznego!





środa, 2 kwietnia 2014

ROLADKI Z PIECZONEJ PAPRYKI NADZIEWANE SERKIEM


Składniki:

2-3 podłużne czerwone papryki
opakowanie serka (ziołowy lub naturalny)
oliwa z oliwek
sól, pieprz

Dałam się wczoraj nabrać. I to jak! 
Przechodziłam koło straganu z warzywami i owocami, który cały zastawiony był skrzyneczkami z pięknymi, czerwonymi, hiszpańskimi truskawkami. No wyglądał cudnie. Dycha to nie majątek, a tyle kosztował kilogram, więc wskazałam skrzyneczkę, w której były moim zdaniem najpiękniejsze i rach - ciach uścisk dłoni, transakcja zakończona pomyślnie. Od razu wybrałam największą i najbardziej czerwoną i nie bacząc na to, że nie są umyte wessałam się w ten obiekt mojego uwielbienia. Gdy informacja z receptorów smakowych dotarła do mózgu nastąpił niekontrolowany wytrzeszcz oczu. Co to? Przecież widzę truskawki, a jem rzepę? Jak to? Tfu, cóż to za świństwo! Twarde, kwaśne, ohydne i smakujące jak kurz ze stuletniej piwnicy wymieszany ze zwietrzałą rzodkiewką truskawkowpodobne twory nadawały się tylko do kosza. Przestrzegam i apeluję! Nie dajcie się zwieść i nie kupujcie dostępnych teraz truskawek, przynajmniej tych hiszpańskich, sprzedawanych w skrzynkach na kilogramy. Zdecydowanie smaczniejsze są te w pojemnikach 250 gramowych. A najlepiej poczekać na najpyszniejsze na świecie nasze polskie truskaweczki. 
Podsumowując dałam się wyrolować, a wyrolowanemu roladki w głowie ;-)
O ile hiszpańskie truskawki były wstrętne, tak ich papryka smakowała wybornie. Ogólnie pieczona papryka to skarb. Do przygotowania takich roladek paprykę należy właśnie uprzednio upiec. Mnie udało się kupić podłużne papryki, ale normalne też będą dobre. Należy usunąć gniazda nasienne i pokroić je w szerokie pasy wzdłuż, pokropić oliwą z oliwek, oprószyć solą i pieprzem i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 C na około 15 minut. Mają być całkowicie wiotkie, a skórka powinna sama odchodzić od miąższu. Tak więc czekamy aż ostygną i usuwamy skórkę. Smarujemy je serkiem, zwijamy roladkę i przekłuwamy wykałaczką. Serek można kupić gotowy ( ziołowy lub jakiś smakowy ) lub można samemu wymieszać serek naturalny z posiekanymi ziołami, suszonymi pomidorami, oliwkami, etc. Powodzenia i smacznego!



wtorek, 1 kwietnia 2014

KREM Z PORÓW




Składniki:

3 pory
3 ziemniaki
1 cebula
1,5 l bulionu warzywnego
1 łyżka masła
sól, pieprz
ew. śmietana

Niby to tylko godzina snu mniej, a ja się w ogóle nie mogę pozbierać. Żeby wstać do pracy muszę się zmuszać. Po pracy potrzebuję drzemki by jakkolwiek funkcjonować. Nigdy nie miałam z tym problemów. Zastanawiałam się co może być tego powodem i tylko jedno przyszło mi do głowy. Nie będzie to nic odkrywczego, ani miłego dla ucha. Po prostu po trzydziestce jest do dupy! Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmienia. Zaczynają się dolegliwości i chodzenie po lekarzach, człowiek nie jest już taki cierpliwy, szybciej się męczy, trudniej zapanować mu nad własnym ciałem, beznadzieja. Nie jestem świeżo upieczoną trzydziestolatką i miałam duuuuużo czasu by się przyzwyczaić, ale mówię to głośno dopiero teraz. Jest bez sensu! Ja chcę mieć znowu dwadzieścia kilka lat! Oddajcie mi moje lata dwudzieste!
Dobrze, że chociaż umiłowanie do dobrego jedzenia się nie zmieniło. Może talerz zupy ukoi mój ból   :-(
Jak borykacie się z podobnymi problemami to polecam krem z porów. Talerz pysznej zupy jest idealnym lekarstwem na depresję niepogodzonego z upływającym czasem człowieka. Posiekaną cebulę przesmażamy na maśle i jak się zeszkli dodajemy posiekane części pora. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i podsmażamy aż por całkowicie zmięknie. Pokrojone na ćwiartki ziemniaki gotujemy w bulionie (w takiej ilości by były zakryte płynem). Mogą się nawet rozgotować. Dodajemy do nich przesmażone pory. Miksujemy wszystko blenderem. W miarę potrzeby dodajemy więcej bulionu, do uzyskania kremowej konsystencji. Ja nie lubię gdy zupa jest zbyt gęsta. Doprawiamy do smaku solą i świeżo mielonym pieprzem i ewentualnie kleksem śmietany ( u mnie bez śmietany bo po trzydziestce śmietana za bardzo idzie w boczki ;-)
Powodzenia i smacznego!