poniedziałek, 24 grudnia 2012

WESOŁYCH ŚWIĄT

Wszystkim czytającym, gotującym, zaglądającym, wiernym i nowym fanom prognę życzyć zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech przy Waszych stołach, suto zastawionych świątecznymi potrawami, panuje radosna i miła atmosfera.
                                                                                                          
                                                                         Całkiem Smaczne Życie

czwartek, 13 grudnia 2012

MUFFINKI Z CHAŁWĄ


Tym razem do muffinek dodałam pokruszoną chałwę. Pachniały i smakowały wyśmienicie W środku każdej krył się kawałek rozpuszczonej chałwy, który po ostygnięciu babeczki wsiąknął w ciasto. Nowe szałowe - chałwowe odkrycie ;-)

Składniki:

2,5 szklanki mąki tortowej
0,5 szklanki cukru
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
100 ml oleju
1 szklanka jogurtu naturalnego
1 olejek waniliowy
150 g chałwy

Jestem pewna, że nie jestem osamotniona w rozmyślaniach nad świątecznymi prezentami. Z jednej strony jest to fantastyczna tradycja. Moment wyczekiwania na pierwszą gwiazdkę i rozpakowywania prezentów, szczególnie w dużych rodzinach, jak ma to miejsce w moim przypadku, jest bardzo magiczny. Z drugiej strony jednak staje się utrapieniem na kilka dni przed świętami. No bo co kupić? Jeżeli jest to jedna czy dwie osoby to problem wydaje mi się do ogarnięcia. W zasadzie nie jest to wtedy problem. Ale jak mamy obdarować osiem - dziesięć osób to sytuacja niezmiernie się komplikuje i spędza sen z powiek. W takich chwilach mam ochotę wyjechać gdzieś daleko i spędzić święta z dala od tego wszystkiego. Rozmawiałam ostatnio ze znajomą (@#$% Królowo pozdrawiam %$#@) na temat najgorszych prezentów. Co byście powiedzieli na generator tęczy? Słyszeliście kiedyś o czymś takim? Ja nie. Za to widziałam go na własne oczy i nie mogłam uwierzyć. Jak można było coś takiego wymyślić? I żeby ta wiązka światła przynajmniej rozszczepiała się po dotarciu do tej metalowej blaszki, ale tam są wmontowane kolorowe lampki, a blaszka zmienia tylko kąt padania świtała i skieruje je na ścianę. Masakra. Hmm, może powinnam pójść tym tropem i zrobić najbardziej bezsensowne prezenty ever. Już wyobrażam sobie Sis i jej minę po rozpakowaniu takiego generatora tęczy, a potem jak leży sobie na kanapie w swoim nowiutkim, śliczniutkim mieszkanku i wiązki tęczowych chamskich światełek rozpostarte są na ścianie nad jej głową. Ha, ha, ha, niezły ubaw. A może po prostu coś upiekę i wręczę takie na przykład muffiny. Dla mnie są tysiąc razy lepszym prezentem od tęczowego kiczu albo żelu pod prysznic. Dla tych co się ze mną zgadzają podaję przepis i niezbędne instrukcje. Mąkę (u mnie z kłoskiem od Gdańskich Młynów), cukier i proszek do pieczenia oraz posiekaną chałwę (trzeba trochę zostawić by włożyć do środka każdej babeczki po kawałeczku) mieszamy dokładnie w misce. W drugim naczyniu mieszamy jajka z olejem, jogurtem i olejkiem waniliowym. Przelewamy zawartość naczynia do miski z mąką i mieszamy, ale niezbyt długo i dokładnie. Masa może mieć grudkowatą strukturę (z uwagi na kawałki chałwy). Nakładamy po łyżce do foremek (silikonowych lub papierkowych), kładziemy po kawałeczku chałwy i uzupełniamy ciastem do 5/6 wysokości foremek. Pieczemy w 180 C przez 25 minut. Powinno wyjść około 12 babeczek. Powodzenia i smacznego!




wtorek, 11 grudnia 2012

ŁOSOŚ PIECZONY Z ORZECHAMI WŁOSKIMI I PARMEZANEM


Jedliście kiedyś najpyszniejszego łososia na świecie? Jak nie, to przestawiam właśnie sposób na to, jak go przyrządzić. Znowu potwierdza się reguła, że im prościej tym lepiej. Trzy proste składniki - łosoś, orzechy i parmezan, sprawiają, że ryba ta smakuje tak, jak nigdy dotąd!

Składniki:

300 g fileta z łososia bez skóry
3 łyżki siekanych orzechów włoskich
3 łyżki startego na tarce parmezanu
sól, pieprz

Niejednokrotnie znajomi suszyli mi głowę o łososia. A jakoś tak nigdy się nie składało. Albo robiłam go późno, kiedy nie ma mowy o przyzwoitych zdjęciach, albo przeleżał za długo oczekując na moje zainteresowanie i lądował w koszu, albo uznawałam, że jest za zwykły. No i w końcu układ planet był korzystny ;-) i zapanowały sprzyjające warunki. Warto było czekać, oj warto! Już chyba patrząc na zdjęcia widać jaka to prościzna. Wystarczy na wierzchu oprószonego solą i pieprzem fileta z łososia położyć warstwę wymieszanych siekanych orzechów włoskich z tartym parmezanem i zapiec. Zapewne pieczenie ma tu większe znaczenie niż chociażby proporcje serowo-orzechowej pierzynki. Nie wolno go przepiec, bo za bardzo wyschnie, a ma być soczysty i rozpływający się w ustach. Wystarczy 15-20 minut w 180 C z termoobiegiem. Polecam do niego jakieś pieczone ziemniaczki, gotowane warzywka czy surówkę. 
Powodzenia i smacznego!




poniedziałek, 10 grudnia 2012

ROLADKI Z GRILLOWANEGO BAKŁAŻANA Z FETĄ NA POMIDOROWEJ SALSIE



Piękne kontrastowe kolory i dobrze skomponowane smaki. Tak bym właśnie określiła te bakłażanowe roladki z fetą zapieczone na pomidorowej salsie. Miło tak w środku zimy przenieść się w cieplejsze śródziemnomorskie regiony :-)

Składniki:

1 bakłażan
250 g sera feta
1 puszka pomidorów bez skórki
1 cebula
3 ząbki czosnku
sól, pieprz
szczypta cukru
oregano
oliwa z oliwek

Może i nie ma teraz sezonu bakłażanowego, ale tak mi się jakoś spodobał ostatnio, taki lśniący, ciemnofioletowy, piękny, no i kupiłam. Wymyśliłam, że będzie grillowany, zrolowany, nadziany fetą, położony na pomidorowej salsie i zapieczony. Pysznościowy wyszedł. A oto jak się go robi. Bakłażana kroimy w cienkie plastry (ok. 0,5 cm), oprószamy solą i pieprzem i skrapiamy oliwą (u mnie oliwa w sprayu) a następnie grillujemy z obu stron na patelni grillowej lub grillu elektrycznym (można też na zwykłej patelni). Na patelni rozgrzewamy odrobinę oliwy, przesmażamy na niej wyciśnięty przez praskę czosnek, posiekaną cebulę oraz pokrojone w kostkę brzegowe plastry bakłażana. Dodajemy pomidory z puszki, doprawiamy do smaku, solą, pieprzem, cukrem i oregano i dusimy na wolnym ogniu, aż warzywa zmiękną. Na spodzie glinianych naczynek kładziemy porcję pomidorowej salsy a na niej układamy kawałki fety owinięte grillowanym bakłażanem. Ja użyłam małych naczynek (1 naczynko = 1 porcja), ale oczywiście można też zapiec wszystko w jednym większym naczyniu żaroodpornym bądź jakiejś niewielkiej blaszce. Zapiekamy 15 minut w 180 C. Z tym zapiekaniem to w sumie chodzi tylko o to by całość była ciepła. Powodzenia i smacznego!






piątek, 7 grudnia 2012

MINI BABECZKI Z ORZECHAMI



Orzechowa słodycz i kruche ciasteczko. W tej niewielkiej babeczce kryje się więcej rozkoszy niż w niejednym ogromnym torcie. Są przepyszne. Z wierzchu chrupiące, w środku wilgotne, na spodzie kruche, a na sam koniec pozostaje w ustach smak orzecha włoskiego. Jeśli ktoś da rade zjeść tylko jedną, proszę do mnie napisać. Poszukam jakiegoś lekarza, który zbada co jest z tym osobnikiem nie tak ;-)

Składniki:

200 g masła
170 g serka Philadelphia
2 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka cukru waniliowego
1,5 szklanki siekanych orzechów włoskich
1,5 szklanki brązowego cukru
2 jajka

Mnóstwo przepisów zdobywamy pocztą pantoflową. A to nas sąsiadka czymś poczęstuje albo u rodziny na jakiejś uroczystości coś nam zasmakuje i prosimy o przepis. Taką właśnie drogą przepis na te babeczki trafił do mojego domu. O ile dobrze pamiętam to po raz pierwszy jadłam je na święta Bożego Narodzenia u Anety (poprawnie powinno być cioci Anety, ale w naszej rodzinie do wszystkich mówi się po przezwisku, a jak chcemy bardziej oficjalnie to wtedy po imieniu, określeń typu ciocia-wujek w ogóle się nie używa). Tak więc od kiedy spróbowałam je pierwszy raz często goszczą na stole. Oj są wciągające. Strasznie trudno poprzestać na jednej. A że są takie na dwa gryzy to można ich zjeść całe mnóstwo. Do zrobienia potrzeba tych mini foremek (u mnie pojedyncze metalowe), ale podejrzewam, że silikonowe lub metalowe blachy do minimuffinek też będą dobre. Schłodzone masło siekamy z mąką i serkiem Philadelphia i zagniatamy jednolite ciasto. Owijamy je w filię spożywczą i wstawiamy do lodówki na około pół godziny. Po tym czasie wylepiamy foremki cienką warstwą cista, a następnie napełniamy masą orzechowo-jajeczną, zrobioną z roztrzepanych jajek wymieszanych widelcem z siekanymi orzechami, cukrem brązowym i waniliowym. Ważne by nie mielić orzechów, a po prostu posiekać je dużym nożem. Masa rośnie podczas pieczenia, dlatego najlepiej nie nakładać jej "do pełna", 3/4 wysokości babeczki wystarczy. Pieczemy je 25-30 minut w 160 C (z termoobiegiem). Czyż nie robi się ich bajecznie prosto? Powodzenia i smacznego!










czwartek, 6 grudnia 2012

WARZYWNA ZUPA Z BROKUŁEM I SZPINAKIEM


Brokuł, liście szpinaku, marchewka, ziemniaczek, pietruszka i cebulka pływają sobie razem w aromatycznym bulionie. Stwarzają idealną paczkę. Lubie ich razem, zwłaszcza w postaci gorącej zupy na moim talerzu ;-)

Składniki:

brokuł
marchewka
świeży szpinak
ziemniaki
pietruszka
cebula
bulion
sól, pieprz

Zupy mają to do siebie, że można je robić ze wszystkiego co jest akurat pod ręką. O tej porze roku częściej goszczą na moim stole. Nie ma to jak talerz gorącej rozgrzewającej zupy po powrocie z zimnego dworu. No i ugotowanie zupy nie jest niczym skomplikowanym. Wystarczy posiekać warzywa i ugotować je w bulionie. Dokładnie tak jest w przypadku prezentowanej tu zupy brokułowej ze szpinakiem. Ziemniaki, marchewkę, pietruszkę i cebulę pokroiłam w kawałki podobnej wielkości. Mogłabym podać proporcje, ale uznaję to za zbędne, ponieważ za każdym razem są inne, a zupa i tak jest smaczna. W sumie możemy dać dowolne ilości poszczególnych składników i zupa będzie albo bardziej brokułowa, albo marchewkowa i w zależności od ilości bulionu bardziej lub mniej rzadka. Do gotującego się bulionu (najlepiej by  wrzuciłam pokrojone warzywa. Gotowałam je 2-3 minuty i dodałam podzielone na małe kawałki różyczki brokuła i dalej gotowałam, aż warzywa zmiękły. Szpinak dodałam na sam koniec i doprawiłam ją do smaku solą i pieprzem. Prosta, nieskomplikowana i jakże pożądana w te chłody zupa warzywna była gotowa. Powodzenia i smacznego!



środa, 5 grudnia 2012

MUS Z AWOKADO


Puszysty, gładki, aksamitny - takie skojarzenia nasuwają mi się ma myśl na wspomnienie a tym musie z awokado. Idealnie nadaje się na chrupiącą grzankę lub kromkę świeżutkiego pieczywa.

Składniki:

dojrzałe awokado
kostka białego sera
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
ew.chilli

Kobiety to nie mają jednak łatwo. Tyle się muszą czasami nacierpieć żeby pięknie wyglądać, że w głowie się to ledwo mieści. Poddałam się ostatnio kontrolowanym torturom, mianowicie depilacji laserowej. O matko jak ja cierpiałam! To był już ostatni zabieg z serii i początkowo myślałam, że skoro do tej pory dawałam jakoś radę, to i tym razem ujdzie. Na wszelki wypadek pofatygowałam się po maść znieczulającą i pewna, że wytrzymam to smyranie bez problemów, z uśmiechem na twarzy weszłam do gabinetu. Ależ ja byłam w błędzie! Jedyne co trzymało mnie przy życiu to myśl, że to już ostatni raz i nigdy więcej nie będę musiała myśleć czy aby przypadkiem nie zapomniałam się ogolić. Takie sobie bolesne atrakcje zafundowałam i to jeszcze słono za nie zapłaciłam. No a skoro o słonych rzeczach mowa to będzie teraz  o musie z awokado, który dla mnie musi być dobrze dosolony, inaczej jest zbyt mdły. Do awokado często dodaję też czosnek, a ostatnio wpadłam na pomysł by zblendować je z białym serem. Do blendera wrzuciłam miąższ z jednego awokado, kostkę sera i wycisnęłam dwa ząbki czosnku. Doprawiłam solą i pieprzem i zmiksowałam wszystko dokładnie na jednolitą masę. Wyszedł puszek. Ponieważ awokado jest dosyć tłuste dałam chudy twaróg. Musem smarowałam ugrillowane i chrupiące kromki chleba i zjadałem je z pomarańczowym kawiorem. Pycha śniadanko!
Powodzenia i smacznego!



piątek, 30 listopada 2012

SERNIK Z ŻURAWINĄ


Oj pyszny jest ten sernik! Waniliowa delikatna masa serowa idealnie komponuje się z piernikowym spodem, a żurawina nadaje mu unikalnego kwaskowo-słodkiego charakteru. Wszystko razem to prawdziwa uczta, no i bez pieczenia.

Składniki:

180 g katarzynek bez czekolady
400 g waniliowego serka homogenizowanego
200 g śmietany kremówki 36%
80 g miękkiego masła
200 g suszonej żurawiny
ok 1 szklanki soku lub nektaru  żurawinowego
żelatyna
ew. łyżeczka cukru

No i urodziła się!Nareszcie przyszła na świat moja Majka. Ciotka zgodnie z obietnicą przygotowała coś by to należycie uczcić. Sernik udał się rewelacyjnie. Zataszczyłam go ze sobą do szpitala, byśmy razem z rodzicami i babcią mogli się min rozkoszować patrząc na naszego śpiącego aniołka. Maleństwo jest cudowne. Myślę, że mnie polubiła ;-) No bo nie inaczej. Któż nie lubiłby ciotki, która rozpieszcza od chwili urodzin. Zapowiadam, że będę najlepszą, najwspanialszą matką chrzestną. Takie ciasta będę jej robiła kiedy tylko zechce. No i nie tylko ciasta. Wszystko czego tylko sobie zapragnie :-)
A sernik wymyśliłam taki: w rozdrabniaczu zmieliłam pierniki z miękkim masłem. Masą wylepiłam dno i brzegi formy do tart, wstawiłam do lodówki. Żurawinę sparzyłam wrzątkiem, odcedziłam a następnie zalałam gorącym sokiem żurawinowym (wszystkie owoce mają być zanurzone w soku). Chciałam by trochę napęczniały. Schłodzoną śmietanę ubiłam na sztywno i porcjami dodawałam do niej serek waniliowy. Wymieszałam delikatnie do uzyskania jednolitej masy. Na piernikowym spodzie rozsypałam garstkę odcedzonych żurawin. Tak, żeby trafiały się również w masie serowej. Następnie spód wypełniłam masą serową. Na wierzchu poukładałam żurawinę. Jedną koło drugiej, by całkowicie zakryć ser. Wstawiłam do lodówki. Do soku w którym moczyła się żurawina (nadal gorącego) dodałam żelatynę (ja zawszę dają "na oko") i łyżeczkę cukru (był trochę za kwaśny) i odstawiłam by powstała galaretka przestygła i trochę stężała. Jak była wystarczająco "galaretowata" i chłodna wylałam ją na wierzch sernika. Wstawiłam na noc do lodówki. Oj był pyszny!
Powodzenia i smacznego!






czwartek, 29 listopada 2012

SAŁATKA ZE SZPINAKIEM, KIEŁKAMI SŁONECZNIKA, CZERWONĄ FASOLĄ I ŻÓŁTYM SEREM



Składniki:

młody szpinak
mieszanka sałat
kiełki słonecznika
czerwona fasola
jajko ugotowane na twardo
feta
ser żółty
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny

Jestem najwyraźniej na jakiejś pustelni twórczej. Chce coś napisać, chociażby na temat "Atlasu chmur" obejrzanego niedawno, bo jest o czym pisać, a nie nie mogę. Próbuję i próbuję i wychodzi jakiś bełkot. Wyznając więc zasadę, że nic na siłę może lepiej skupię się na sałatce. Dobrze, że przynajmniej w twórczości kulinarnej nie dostałam zaćmy. Dzisiaj będzie krótko i na temat. Szpinak, kiełki i sałaty płuczemy, osuszamy, mieszamy i układamy w salaterce. Dodajemy odcedzoną fasolę z puszki i kawałki jajka. Wierzch posypujemy pokruszoną fetą i startym żółtym serem. Całość skrapiamy oliwą z oliwek i octem balsamicznym. Kupiłam ostatnio i jedno i drugie w sprayu. Super sprawa jeśli chodzi o sałatki. Płyny równomiernie rozprowadzane są po składnikach, polecam. Powodzenia i smacznego!























wtorek, 27 listopada 2012

DROBIOWE ROLADKI ZE SZPINAKIEM I MARCHEWKĄ ( BABY CARROT )


We wnętrzu kurczakowej roladki kryje się czosnkowy szpinak i kontrastująca kolorem mini marcheweczka. Zamiast smażyć roladki zostały ugotowane, dzięki czemu mięso jest soczyste, a całość pozostaje zdrowa i niskokaloryczna.

Składniki:

2 piersi z kurczaka
50 g mrożonego szpinaku
marchewki mini (mrożone)
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, chilli
bulion

Wizyta gościa dobiegła końca więc pora na powrót do nieco lżejszych dań. Wiadomo, że chcąc pokazać nasz kraj z jak najlepszej strony nie można zapomnieć o tradycyjnej kuchni. Nie da się przejść obojętnie obok cukierni ze świeżym i pachnącymi pączkami, kremówkami czy bezami. Albo taki pierogi, okraszane skwarkami i cebulą. Był też żurek w chlebie, grillowane polskie kiełbasy i mięsa, zasmażana kapusta, półmiski  śledzi, kopytka, zapiekanki z pieczarkami i serem no i oczywiście placki ziemniaczane. Nie wspomnę o drożdżówkach i eklerach. Tylko w szczególnych okolicznościach pozwalam sobie na tyle dobrego na raz, a ostanie tygodnie za takie właśnie uważam. Teraz przez jakiś czas nie chcę widzieć na moim talerzu żadnych smażonych i ciężkich potraw. Dlatego przygotowałam gotowane roladki z kurczaka nadziewane szpinakiem i mini marcheweczkami. Z piersi kurczaka wykroiłam duże płaty mięsa, rozbiłam je delikatnie tłuczkiem i oprószyłam solą, pieprzem i chilli z obu stron. Szpinak rozmroziłam w mikrofali i wymieszałam z wyciśniętym przez praskę czosnkiem oraz solą i pieprzem. Nie podsmażałam go wcześniej bo i tak miał się gotować w roladkach, tylko odcisnęłam nadmiar wody. Każdy płat mięsa smarowałam szpinakiem, układałam kilka zamrożonych marcheweczek (można dać kawałki przekrojonej wzdłuż normalnej marchewki) i zwijałam roladki. Każdą roladkę układałam na kawałku folii spożywczej (pezroczystej, nie aluminiowej) i skręcałam jej końce, aż powstały takie "baleroniki". Roladki (w folii) włożyłam do gotującego się bulionu (powinny być całe zanurzone) i gotowałam na wolnym ogniu ok 25-30 minut. Przed podaniem usuwa się folię. Powodzenia i smacznego!



poniedziałek, 26 listopada 2012

KANAPKA Z AWOKADO, WĘDZONYM ŁOSOSIEM I JAJKIEM SADZONYM


Najbardziej wartościowe produkty razem. Ciemne chrupiące pieczywo, awokado, czosnek, wędzony łosoś i jajko. Wszystko to w jednej kanapce. Idealna na początek dnia.

Składniki:

bagietka
awokado
ząbek czosnku
wędzony łosoś
jajko (1 sztuka na kanapkę)
sól, pieprz

Siedzę głodna i wspominam sobie weekendowe śniadanie. Za taką kanapkę dałabym się teraz pokroić. Takie pyszne mega kanapy to tylko kolejny powód by lubić weekend jeszcze bardziej. No i to płynne żółtko - uwielbiam je takie. Innego nie jadam. Z jajek ugotowanych na twardo wydłubuję i odkładam na bok, a takie  lejące się uważam za najpyszniejsze na świecie. A żeby przygotować sobie takie śniadanie trzeba najpierw zrobić bardzo prostą pastę z awokado. Awokado kroimy wzdłuż, usuwamy pestkę i skórkę i cały miąższ rozgniatamy widelcem. Dodajemy przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, sól i pieprz i dokładnie mieszamy. Bagietkę przekrawamy wzdłuż i grillujemy na suchej patelni lub przypiekamy w piekarniku. Chrupiące pieczywo smarujemy pastą z awokado, na niej kładziemy warstwę wędzonego łososia, a tym wszystkim jajko sadzone. Ja ostatnimi czasy smażę jajka bez dodatku tłuszczu. Oprószam je jedynie solą i pieprzem. Na teflonowej patelni jest to możliwe (co widać na zdjęciach). Wam polecam zrobić to tak, jak lubicie najbardziej. Mogą być nawet ociekające tłuszczem. W przypadku jajek sadzonych uwagę należy skupić na żółtku. U mnie obowiązkowo musi być płynne. Powodzenia i smacznego!




czwartek, 22 listopada 2012

WANILIOWY SEREK Z ANANASEM I GRANATEM


Soczysty ananas i strzelające ziarenka granatu, zatopione w waniliowym serku, z odrobiną muesli i jogurtu naturalnego to idealny lekki deser lub dodające pozytywnej energii śniadanie. 

Składniki na 1 porcję:

3 łyżki muesli
1 serek waniliowy danio
1/2 kubeczka jogurtu naturalnego
ziarenka granatu
ananas ( u mnie z puszki )

Ależ to był wspaniały koncert! Już dawno nie widziałam tylu zadowolonych ludzi w jednym miejscu. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, a płyta wypchana, tak, że nawet zapałki nie dało się wcisnąć. Sting zaczął śpiewać punktualnie i uwierzcie mi przez cały czas trwania koncertu (ponad 2 godziny) miałam gęsią skórkę. On jest niesamowity. Nie dość, że w wieku 61 lat nadal wygląda zabójczo (obcisły top i kamizelka), to dodatkowo ten jego głos sprawia, że ja się po prostu rozpływam. Śpiewa z niesamowitą lekkością i tak perfekcyjnie, że aż trudno uwierzyć, że śpiewa na żywo. Były wszystkie największe hity i nawet jeśli początkowo zdawało się, że zabraknie "Every breath you take", "Fragile" czy "Desert rose" to bisy uzupełniły listę. Celowo napisałam bisy, bo Sting wychodził do nas aż trzy razy! Widać było, że on też dobrze się bawił. Uśmiech i zadowolenie nie schodziły z jego twarzy i wszyscy inni artyści powinni brać z niego przykład w aspekcie kontaktu z publicznością. Starał się mówić po polsku, zabawiał nas, żartował, więc i publiczność nie była mu dłużna i śpiewała razem z nim większość utworów. Staliśmy pod samą sceną i początkowo trochę zastanawiającym był fakt, że była on dosyć mała. Ale Sting nie skacze, nie fika fikołków, nie kręci tyłkiem, nie przebiera się dziesięć razy, on wchodzi na scenę i czaruje publiczność swoją muzyką. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że wczoraj zaczarował nas co do jednego. Żeby całkowicie nie zmieniać profilu bloga, prezentuję oto waniliowy deser ze świeżymi owocami - ananasem i granatem. W sporawej szklance należy ułożyć warstwami owoce (ananasa trzeba pokroić w drobną kostkę), serek waniliowy, jogurt i muesli. Ja dałam muesli na samym spodzie i teraz już wiem, że następnym razem będzie gdzieś w środku. Sting jest miodem na uszy, a ten deser to raj dla podniebienia.
Powodzenia i smacznego!





środa, 21 listopada 2012

PROJA - SERBSKIE CIASTO Z MĄKI KUKURYDZIANEJ Z SEREM



Tradycyjny serbski chlebek kukurydziany z bałkańskim serem i szklanką kefiru może być pysznym śniadaniem, wczesnopopołudniową przekąską lub wieczorną kolacją. Dla mnie może być każdym posiłkiem, ponieważ zakochałam się w niej od pierwszego spróbowania. Myślę, że to te grube kawałki strzelającej w zębach mąki kukurydzianej i słony ser tak mnie urzekły :-)

Składniki:

1 szkl mąki kukurydzianej (średniej)
0,5 szkl mąki pszennej (oryginalnie pełna szklanka i bez otrębów)
0,5 szkl otrębów pszennych
1 szkl mleka
1/2 szkl oleju
2 jajka
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1 płaska łyżka soli
200 g sera bałkańskiego lub fety

Korzyści z przyjmowania zagramanicznych gości są ogromne, zwłaszcza pod względem kulinarnym. Śmiałam się ostatnio, że u mnie nawet gość musi zapracować na siebie, a może właściwszym sformułowaniem byłoby ugotować na siebie. Tak więc zaprzęgłam Jelenę do roboty (tak naprawdę wcale nie musiałam jej zmuszać i sama to zaproponowała) i zrobiła proję. Proja to tradycyjna serbska potrawa, taka codzienna przekąska, domyślam się, że zastępująca chleb. Jelena zwróciła mi uwagę, że mąka kukurydziana nie może być zbyt drobna, bo sekretem proji są właśnie te strzelające w zębach grubawe kawałki. Oczywiście jak wszędzie i ona ma mnóstwo odmian i można dowolnie modyfikować składniki. Jelena jednak, zrobiła taką, jaką zawsze jadła w domu, czyli tylko z bałkańskim serem. Przymusiłam ją by część zwykłej mąki zastąpić otrębami pszennymi, dlatego straciła odrobinę ze swojego oryginalnego żółtego koloru, na smak nie miały zbytnio wpływu. A robi się ją niezmiernie prosto. Wszystkie sypkie składniki mieszamy razem, dodajemy roztrzepane jajka, mleko i olej i dokładnie mieszamy. Do masy dodajemy pokruszony ser bałkański (może być feta lub coś podobnego) i całość wylewamy do wysmarowanej olejem brytfanki. Należy tak dobrać jej wielkość by po upieczeniu ciasto miało ok 4-5 cm wysokości. Moja forma miała wymiary 28 x 18 cm. Wstawiamy do nagrzanego do 200 C piekarnika na 25-30 minut. Ma się przyrumienić z wierzchu i najlepiej sprawdzać drewnianym patyczkiem. Jeśli po wyjęciu z ciasta patyczek jest suchy, proję należy wyjąć z piekarnika. Tradycyjnie kroi się ją w kwadraty i je ze szklanką kefiru lub mleka. Bardzo mi smakuje to proste ciasto. Takie rzeczy właśnie lubię najbardziej i dlatego w nagrodę zabieram dziś Jelenę na koncert STINGA do Łodzi :-) Myślę, że Jelena zrobiła na swojej proji całkiem niezły biznes ;-)
Powodzenia i smacznego!




poniedziałek, 19 listopada 2012

GĘSTA ZUPA ZE SŁODKICH ZIEMNIAKÓW (BATATÓW)



Słysząc ziemniak tylko jeden rodzaj przychodzi nam do głowy - nasz zwykły, polski, biały kartofel. A ja ostatnio ugotowałam zupę z batatów - słodkich pomarańczowych ziemniaków. Wyszła pyszna. Była gęsta i słodycz batatów znakomicie przeplatała się z pikantnym chilli. Gorąco polecam :-)

Składniki:

1/2 kg batatów
2 marchewki
1 cukinia
2 cebule
1 por
1 pietruszka (korzeń)
1 l bulionu
2 łyżki oliwy z oliwek
suszony koperek
suszona natka pietruszki
sól, pieprz, chilli

Dlaczego ja to sobie robię? Znowu wpadła mi w ręce jedna z "tych" książek, którą to nie ja pochłaniam, ale ona mnie. Cały wieczór i tuż przed snem, czytam. Jadąc do pracy tramwajem, czytam. Podczas przesiadki na autobus, czytam. W autobusie już tylko dwa przystanki, więc nie mam za dużo czasu, ale i tak czytam. Wiedząc jak to wszystko będzie wyglądać, na wypadek braku miejsc siedzących w komunikacji miejskiej, zakładam płaskie buty ( na obcasie znacznie trudniej utrzymać równowagę ). Wbiegam do biura, rozkładam swoje rzeczy: telefon, przepustka, jabłko i książka. Dlaczego kładę ją w zasięgu wzroku? Przecież wiem, że zostało mi już tylko kilkanaście stron do końca i z premedytacją skazuję się na najcięższe tortury. Włączam komputer i chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się, że system uruchamia się tak powoli. Całe szczęście w pokoju nie ma nikogo oprócz mnie i zanim się pojawią zdążę przeczytać jeszcze stronę lub dwie. Nagle czuję powiew chłodnego powietrza. Słyszę jak ktoś rzuca mi "cześć" w przelocie. Zamykam więc książkę, ale nie mogę oderwać oczu od okładki. Wpatruję się w nią i wyobrażam sobie jak zakończy się ta historia. Próbuję pracować. Naprawdę bardzo się staram, ale wiem, że dopóki nie skończę tej książki trudno będzie mówić o należytym skupieniu. Nie wytrzymuję. Biorę książkę w rękę i wychodzę do toalety. Zamykam drzwi od środka i wreszcie poznaję koniec. Po ośmiu godzinach w pracy znowu jestem w tramwaju i jakoś mi tak dziwnie, czegoś mi brakuje. Nie mam co czytać i żałuję, że nie zostawiłam sobie nawet kilku stron na powrót do domu. Brakuje mi tego równoległego do rzeczywistości świata. Po chwili jednak uświadamiam sobie, że jest jeden ogromny plus tej sytuacji i w końcu będę mogła zrobić sobie coś fajnego do jedzenia. Przez tę książkę w ogóle nie miałam na nic czasu. Tak więc robię sobie gar pysznej gęstej zupy. Pewnie podświadomie przeczuwam, że zaraz chwycę się za kolejną książkę i lepiej od razu ugotować więcej. Wszystkie warzywa siekam w kostkę, a pora, jak to pora, w paseczki. Najpierw na oliwie podsmażam cebulę, a po chwili dosypuję resztę. Doprawiam warzywa do smaku solą, pieprzem i u mnie obowiązkowo chilli  i podsmażam przez kilka minut od czasu do czasu mieszając. Zalewam całość bulionem i gotuję na wolnym ogniu, aż warzywa zmiękną. Dodaję suszony koperek i natkę pietruszki. Blenderem miksuję zupę do uzyskania mojej ulubionej konsystencji. Część warzyw zmiksowana jest na krem, a część daje się bez problemu wyczuć w kawałkach. Można tu dowolnie kombinować z konsystencją zupy (więcej bulionu, gładki krem, rzadszy, gęstszy, jak kto lubi). Powodzenia i smacznego!

P.S. A książka, o której mowa wcześniej to "Zaklęci w czasie" Audrey Niffenegger ( The Time Traveler's Wife).