poniedziałek, 30 marca 2015

POLĘDWICZKA PIECZONA W BOCZKU


Składniki:

polędwiczka wieprzowa
boczek wędzony w plastrach (7-8 plastrów )
sól, pieprz


Weekend na sportowo za mną, duma pozostała :-) Truchtam sobie od czasu do czasu i wczoraj przetruchtałam półmaraton. Nie dlatego, że bieganie jest ostatnio bardzo modne albo, że lubię biegać, bo jak się nad tym zastanawiam, to bieganie jest jednym z moich najmniej ulubionych sportów. Biegam, bo ta forma aktywności pozwala spalać najwięcej kalorii. Jak ktoś lubi jeść, tak jak ja, to nie ma wyboru i wszelkie nadwyżki trzeba po prostu wypocić. Nigdy nie miałam w planach półmaratonu. Uważałam raczej, że jest to już dystans dla osób na skraju maniactwa biegowego, do których się przecież nie zaliczam i dlatego jestem jeszcze bardziej zdziwiona bo najzwyczajniej w świecie mi się podobało! Bez bólu, bez zmęczenia i bez kontuzji zadebiutowałam z czasem 2h:16 minut. Mówią, że bardzo bobrze jak na osobę, która w piątek zdecydowała się na niedzielny półmaraton. Dwie godziny to cały czas mnóstwo czasu. Można ze 3 razy polędwiczkę w bekonie upiec, którą polecam równie bardzo jak start w półmaratonie. Wystarczy opłukać i wysuszyć mięso, usunąć wszelkie błonki oraz doprawić je solą i pieprzem. Następnie owijamy polędwiczkę boczkiem. Im większa polędwiczka tym więcej plastrów boczku będziemy potrzebować. W brytfance do pieczenia wstawiamy ją do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 35-40 minut. Dzięki osłonce z boczku po upieczeniu mięso jest wilgotne i soczyste. Dodatki mogą być dowolne. U mnie była kasza gryczana, duszone pieczarki i sałatka z ogórków kiszonych ( ogórki, cebula, oliwa, pieprz ). Powodzenia i smacznego!





czwartek, 26 marca 2015

PIKANTNY KURCZAK


Składniki:

pierś z kurczaka
6-8 łyżek ketchupu
2-3 łyżki pikantnego sosu sriracha
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka miodu
1 łyżka mąki ziemniaczanej
sok z połowy cytryny
pół szklanki wody
sól, pieprz
szczypiorek
ugotowany na sypko ryż
ew. chilli w płatkach

Zakochałam się w tym daniu. Srirachę kocham od dawna więc jest to nawet logiczne. Do tej pory używałam jej solo lub, co gorąco polecam, w połączeniu z jogurtem naturalnym. Zobaczyłam gdzieś w internetach :-) zdjęcie takiego właśnie dania i to mi wystarczyło. Miłość od pierwszego wejżenia! Sriracha jest w domu obowiązkowo, z kolei ketchup mógłby dla mnie nie istnieć. Po polaniu nim dania smakuje ono już tylko ketchupem i niczym innym. On nie podkreśla smaku potrawy, a po prostu go zabija. W połączeniu ze srirachą to co innego. Takie coś plus kilka innych składników to raj dla podniebienia, zwłaszcza dla miłośników ostrych smaków.
W miseczce łączymy ketchup, srirachę, miód, sos sojowy, sok z cytryny i wodę. Dokładnie mieszamy. Kurczaka kroimy w drobną kostkę i doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Będziemy go raczej gotować niż smażyć i to w bardzo lepkim i gęstym sosie, dlatego proponuję małe kawałeczki. Obtaczamy go delikatnie w mące ziemniaczanej. Sos wylewamy na patelnię i gdy zacznie się gotować dodajemy kurczaka. Gotujemy wszystko razem kilka minut na wolnym ogniu ciągle mieszając. Jeżeli sos robi się zbyt gęsty można dolać więcej wody. Najlepiej sprawdzić jakiś największy kawałek kurczaka by mieć pewność, że jest już gotowy. Sosem polewamy ugotowany na sypko ryż i obowiązkowo posypujemy szczypiorkiem. Ja jeszcze posypałam płatkami chilli, ale jest to opcja tylko dla twardzieli.Taki ugotowany w sosie kurczak jest niesamowicie mięciutki i delikatny, aż rozpływa się w ustach. Genialny kontrast ;-) Powodzenia i smacznego!



wtorek, 17 marca 2015

ZUPA RYBNA


Składniki:

250 g filetów z dorsza
1 marchewka
1 pietruszka
1 cebula
biała część z 1 pora
1 puszka pomidorów krojonych
1 papryczka chilli
2 liście laurowe
3-4 ziela angielskie
majeranek
natka pietruszki
sól, pieprz, papryka słodka
szczypta cukru

Naszła mnie ochota na rybną zupę. Nie jadłam rybnej całe wieki. Zachciało mi się takiej pikantnej z pomidorami, trochę na węgierską nutę, bym powiedziała. No a skoro się zachciało to  nie było wyjścia. Dopadają mnie czasami takie dziwne smaki i chodzą za mną dopóty, dopóki ich nie skosztuję. Podobnie miałam niedawno z burakami, No ale o burakach opowiem kiedy indziej. Dziś koncentruję się na zupie. Nie jest to nic skomplikowanego bo po prostu wrzucamy kolejno do jednego gara składniki i zupa gotowa. Zaczynamy od wrzucenia na wrzącą wodę (średniej wielkosci garnek w 2/3 napełniony wodą)  posiekanej marchewki, pietruszki, cebuli i pora. Dodajemy listki laurowe i ziele angielskie oraz doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Jeżeli ktoś ma ochotę można dodać warzywną kostkę rosołową. Ja staram się unikać wszelkich gotowych dodatków. Gotujemy wywar aż warzywa zmiękną, następnie dodajemy puszkę pomidorów, szczyptę cukru, słodką paprykę i majeranek. Również w tym momencie dodajemy posiekaną papryczkę chilli. Jeżeli nie jesteście zwolennikami ostrych smaków można ten krok pominąć. Gdy zupa ponownie zacznie się gotować dodajemy pokrojoną w kostkę rybę i gotujemy ok 5 minut. Jeżeli grubo pokroicie rybę możliwe, że trzeba będzie dłużej gotować. Po dodaniu dorsza starałam się nie mieszać zupy by ryba nie rozpadła się. Po nałożeniu na talerze posypujemy posiekaną natką pietruszki.Oczywiście można użyć innego gatunku ryby. Powodzenia i smacznego!




czwartek, 12 marca 2015

OMLET Z PIECA


Składniki:

3 jajka
2/3 szklanki mleka
2 łyżki cukru
1/2 szklanki maki
szczypta soli
łyżka masła

Dodatki do wyboru: cukier puder, syrop z pędów sosny, syrop klonowy, miód, świeże owoce, dżem, itp.

Kobiety są z Wenus a mężczyźni są z Marsa. Podpisuję się pod tym obiema rękami, nogami i czymkolwiek jeszcze zdołałabym się podpisać. Im ogarnianie domu po prostu nie wychodzi. Jakby się nie starali i tak wyjdzie tak jak zawsze. Hmm, no może są wyjątki, a mi po prostu trafił się taki egzemplarz. Dzwoni ostatnio do mnie i uradowany oznajmia, że zakupy zrobił. Radość w głosie wyraźnie wyczuwalna. Oczami wyobraźni widzę ten uśmiech od ucha do ucha.

ON: - Jajka kupiłem!

JA: - Co? Jak to? Po co?

ON: - No jajka kupiłem, żebyśmy mieli. Przecież uwielbiamy jaka. 24 sztuki wziąłem!

JA: - O matko!

Wszystko byłoby ok i to moja reakcja wskazywałaby na jakieś zaburzenia psychiczne, albo, że się czepiam ale dzień wcześniej dostaliśmy 20 wiejskich jajek - pysznych, bez żadnych następlowanych numerków, od szczęśliwych, wolnochodzących  kurek. Tak właśnie wylądowaliśmy z prawie 50 jajkami w lodówce :-)
Utylizację jajek zaczęłam od pieczonego omletu. Już jakiś czas temu udało mi się kupić żelazny rondelek i oczywiście odleżał chwilę zanim zadebiutował na stole. Ale jaki to był debiut! Cytując słowa kolegi mojego taty: "warto było tyle czekać".
Piekarnik nagrzewamy do 200 C. W misce miksujemy jajka. Dodajemy mleko, cukier i szczyptę soli i miksujemy aż wszystkie składniki będą dokładnie wymieszane i otrzymamy jednolitą konsystencję. Odstawiamy miksturę na 3-4 minuty. Ostrożnie wyjmujemy rondelek z piekarnika i dodajemy masło. Szybko się rozpuści i nawet zacznie skwierczeć. Staramy się pokryć nim cała powierznię rondelka razem z bokami. Wlewamy masę jajeczną do rondelka i wstawiamy do piekarnika na około 15 minut. Omlet ma się przyrumienić. Po wyjęciu z piekarnika posypujemy cukrem pudrem i polewamy syropem z pędów sosny. Dodatki pozostawiam Wam do wyboru. Można polać syropem malinowym, dodać świeże owoce lub dżem. Brak takiego rondelka wcale nie oznacza, że trzeba zrezygnować z tego omletu. Można użyć naczynia żaroodpornego lub małych kokilek. Powodzenia i Smacznego!