poniedziałek, 19 listopada 2012

GĘSTA ZUPA ZE SŁODKICH ZIEMNIAKÓW (BATATÓW)



Słysząc ziemniak tylko jeden rodzaj przychodzi nam do głowy - nasz zwykły, polski, biały kartofel. A ja ostatnio ugotowałam zupę z batatów - słodkich pomarańczowych ziemniaków. Wyszła pyszna. Była gęsta i słodycz batatów znakomicie przeplatała się z pikantnym chilli. Gorąco polecam :-)

Składniki:

1/2 kg batatów
2 marchewki
1 cukinia
2 cebule
1 por
1 pietruszka (korzeń)
1 l bulionu
2 łyżki oliwy z oliwek
suszony koperek
suszona natka pietruszki
sól, pieprz, chilli

Dlaczego ja to sobie robię? Znowu wpadła mi w ręce jedna z "tych" książek, którą to nie ja pochłaniam, ale ona mnie. Cały wieczór i tuż przed snem, czytam. Jadąc do pracy tramwajem, czytam. Podczas przesiadki na autobus, czytam. W autobusie już tylko dwa przystanki, więc nie mam za dużo czasu, ale i tak czytam. Wiedząc jak to wszystko będzie wyglądać, na wypadek braku miejsc siedzących w komunikacji miejskiej, zakładam płaskie buty ( na obcasie znacznie trudniej utrzymać równowagę ). Wbiegam do biura, rozkładam swoje rzeczy: telefon, przepustka, jabłko i książka. Dlaczego kładę ją w zasięgu wzroku? Przecież wiem, że zostało mi już tylko kilkanaście stron do końca i z premedytacją skazuję się na najcięższe tortury. Włączam komputer i chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się, że system uruchamia się tak powoli. Całe szczęście w pokoju nie ma nikogo oprócz mnie i zanim się pojawią zdążę przeczytać jeszcze stronę lub dwie. Nagle czuję powiew chłodnego powietrza. Słyszę jak ktoś rzuca mi "cześć" w przelocie. Zamykam więc książkę, ale nie mogę oderwać oczu od okładki. Wpatruję się w nią i wyobrażam sobie jak zakończy się ta historia. Próbuję pracować. Naprawdę bardzo się staram, ale wiem, że dopóki nie skończę tej książki trudno będzie mówić o należytym skupieniu. Nie wytrzymuję. Biorę książkę w rękę i wychodzę do toalety. Zamykam drzwi od środka i wreszcie poznaję koniec. Po ośmiu godzinach w pracy znowu jestem w tramwaju i jakoś mi tak dziwnie, czegoś mi brakuje. Nie mam co czytać i żałuję, że nie zostawiłam sobie nawet kilku stron na powrót do domu. Brakuje mi tego równoległego do rzeczywistości świata. Po chwili jednak uświadamiam sobie, że jest jeden ogromny plus tej sytuacji i w końcu będę mogła zrobić sobie coś fajnego do jedzenia. Przez tę książkę w ogóle nie miałam na nic czasu. Tak więc robię sobie gar pysznej gęstej zupy. Pewnie podświadomie przeczuwam, że zaraz chwycę się za kolejną książkę i lepiej od razu ugotować więcej. Wszystkie warzywa siekam w kostkę, a pora, jak to pora, w paseczki. Najpierw na oliwie podsmażam cebulę, a po chwili dosypuję resztę. Doprawiam warzywa do smaku solą, pieprzem i u mnie obowiązkowo chilli  i podsmażam przez kilka minut od czasu do czasu mieszając. Zalewam całość bulionem i gotuję na wolnym ogniu, aż warzywa zmiękną. Dodaję suszony koperek i natkę pietruszki. Blenderem miksuję zupę do uzyskania mojej ulubionej konsystencji. Część warzyw zmiksowana jest na krem, a część daje się bez problemu wyczuć w kawałkach. Można tu dowolnie kombinować z konsystencją zupy (więcej bulionu, gładki krem, rzadszy, gęstszy, jak kto lubi). Powodzenia i smacznego!

P.S. A książka, o której mowa wcześniej to "Zaklęci w czasie" Audrey Niffenegger ( The Time Traveler's Wife).



3 komentarze:

  1. Książka świetna, zupa świetna. Uwielbiam tez stan zaczytania, to najcudowniejsze chwile na świecie. I masz rację, jak skończy się czytać, pozostaje dziwne uczucie, ale wtedy można zacząć coś nowego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dlatego jeszcze tego samego wieczoru (zaraz po zupie) płynnie przeszłam w "Cyrk Nocy" Erin Morgenstern ;-)

      Usuń
  2. a ja szukałam pomysłów na słodkie ziemniaki! super!:)

    OdpowiedzUsuń