Składniki:
ugotowana brukselka
Rozchorowałam się. I to tak, że chyba jeszcze nigdy w życiu tak nie zdychałam. Wszystko zaczęło się zaraz po weselu. Zdarłam gardło i miałam chrypę. Zaraz po tym poleciałam do Kwapusia na weekend do Dojczlandu i tam mnie rozłożyło. Czułam, że tak będzie, ale jak byłam w aptece to Helga nie chciała mi nawet aspiryny sprzedać bo nie gorączkowałam. To przez nią wszystko ( na kogoś trzeba winę przecież zrzucić ) W samolocie w drodze powrotnej ucho mi prawie eksplodowało i już tak zostało. Dostałam antybiotyk, krople do uszu, całą siatkę innych lekarstw i oczywiście zwolnienie lekarskie. Za oknem ukrop a ja całymi dniami nie miałam siły. Cierpiałam strasznie. Mimo tego, że miał się mną kto opiekować, przynosić herbatki i podawać leki to i tak nie polecam. Polecam za to pieczoną brukselkę. Jest rewelacyjna w smaku. A zrobić taką to nic prostszego. Gotujemy brukselkę tak jak zwykle. Ja gotuję w wodzie z dodatkiem łyżki soli i cukru. Ostudzone brukselki przekrajemy na połówki i układamy na papierze do pieczenia. Pieczemy w 180 C aż się przyrumieni. Najlepiej ją doglądać i jak się przyrumieni z jednej strony przewrócić na drugą. Idealnie do pieczenia nadaje się ugotowana brukselka, która została nam z poprzedniego dnia ( na tak, tylko, czy to się w ogóle zdarza? ). Po wyjęciu z piekarnika pyszny dodatek do dań jest gotowy. Powodzenia i smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz